2.04.2019

Od Kelvina CD Thejli

   Nie mając większych planów na resztę dnia, zgodziłem się na przejażdżkę w terenie. Samaelowi na pewno się to spodoba, gdyż ostatnio wałach domagał się jakiś treningów, więc teraz jest ku temu okazja. Upewniając się, że przy Arenisie zrobiłem już wszystko, wprowadziłem go z powrotem do jego boksu i zamknąłem bramę do niego należącą. Następnie opuściliśmy stajnie i skierowaliśmy się tam, gdzie znajdowały się nasze konie. Znaczy w sumie koń brunetki, gdyś Sam biegał sobie po pastwisku. Z siodlarni zabrałem sznur, po czym poszedłem do wałacha, który niechętnie do mnie podszedł i dał się zapiąć linką za kantar. Poklepałem go po szyi i skierowałem się do stajni, gdzie  zastałem Thejle wraz z Viavai, który to zarżał na widok wałacha. Ten mu oczywiście odpowiedział i postanowił nie robić większych problemów w owej sytuacji. Przywiązałem Sama do drzwiczek jego boksu i zająłem się szykowaniem wałacha do jazdy, który niecierpliwie stukał noga o podłoże.
  Gdy nasze wierzchowce były już gotowe, popręgi zostały ostatecznie zaciągnięte, a my posiadaliśmy odzież ochronną, mogliśmy bez problemu opuścić stajnie. Na zewnątrz przywitały nas wiosenne promienie słońca, które mogłyby świecić tak cały czas.
- Czas sprawdzić, co przygotowała dla nas matka natura - odparłem siadając odpowiednio w siodle.
- Myślę, by tamtędy pojechać - wskazała na szeroką ścieżkę - Dalej jest kilka rozwidleń. Może tam coś nowego się znajdzie - dodała zaraz.
- W takim razie w drogę - lekko się uśmiechnąłem, po czym ruszyliśmy spokojnie we wskazanym kierunku.
Jak zwykle, pomiędzy mną a brunetką, rozkręciła się rozmowa na temat wszystkiego, jakbyśmy znali się od lat, choć jestem tutaj od zaledwie kilku tygodni. W pewnym stopniu zapomniałem o przykrych sytuacjach, które miały miejsce kilka miesięcy temu i zająłem swoje myśli obecną chwilą.
- Może mała rozgrzewka wzdłuż rzeki? - zerknęła na mnie brunetka, zaś na jej twarzy widniał zadziorny uśmiech.
- Przyda się - odwzajemniłem gest i zerknąłem przed siebie, aby bardziej przyjrzeć się ścieżce przy rzece.
Widząc dość optymalną drogę, krótko cmoknąłem i dałem znak wałachowi, aby ten przeszedł do galopu. Ciemnowłosa ruszyła razem ze mną i szliśmy łeb w łeb, choć w niektórych momentach kobieta była połowę przede mną lub za mną, lecz to i tak jest mało istotne. Samael, który był przepełniony energią, dawał z siebie jak najwięcej i brnął do przodu niczym torpeda, a nigdy nie należał do koni wyścigowych. Kilka metrów przed nami leżała stara kłoda, którą nie raz przeskakiwałem, więc i w tym przypadku nie będzie inaczej. Thejla również zauważyła przeszkodę i oby dwoje zwolniliśmy tempo do kłusa. Skupieni na kawałku drewna wyrównaliśmy kroki i w równym czasie pokonaliśmy przeszkodę, co z trzeciej osoby musiało ciekawie wyglądać. Zaraz wróciliśmy ponownie do galopu i gdy rzeka powoli się kończyła lub też zawijała w mniej bezpieczny sposób, zatrzymaliśmy się nieopodal jeziora na chwilowy odpoczynek. W pewnym momencie Samaelowi chyba coś odbiło, głośno zarżał i zamoczył swoje nogi w zimnej wodzie, zaś mnie zrzucił prosto do niej. Szybko wynurzyłem się z cieczy i przywitał mnie oczywiście wielki łeb wałacha, który wyglądał na zdezorientowanego. Zdjąłem z głowy toczek i opuściłem jezioro, zaś za mną szedł Sam, natomiast Thejla nie mogła opanować śmiechu. Pomimo tego podeszła bliżej mnie.
- Wszystko dobrze? - spytała już spokojniej.
- Taa.. - odpowiedziałem krótko i spojrzałem na wałacha - Gdybym mógł, to drugi raz bym Cię wykastrował - mruknąłem w jego stronę, zaś ten kiwnął łbem i zaraz oparł go o moje ramie - Głupi - westchnąłem i pogładziłem go po łbie. Natomiast brunetka wesoło się uśmiechała - A Ty się nie śmiej, bo serio Cię w piwnicy zamknę - dodałem nie mogąc zachować powagi, przez co oby dwoje wybuchliśmy śmiechem.
- Bardziej mnie zastanawia powód takowej reakcji - powiedziała po chwili.
- Lubi sobie czasem jaja robić - odparłem wykręcając bluzę z wody - Ale czegoś takiego to jeszcze nie miałem - westchnąłem.
- Kiedyś musiał być ten pierwszy raz - zaśmiała się cicho i podała mi wodze Sama, aby ten nie uciekł.
Ze względu na to, że pogoda wyglądała na niemalże letnią, oby dwoje usiedliśmy przy jeziorze, natomiast konie pozostały przywiązane do pobliskiego drzewa. Na szczęście nie było chłodnego wiatru, który powodowałby zimne dreszcze, ze względu na moje wilgotne ubranie, które z czasem wysychało. Oczywiście z brunetką rozmawiałem na różne tematy, aby tylko zagłuszyć między nami ciszę.
   Gdy minęły dobre dwie godziny, moje ciuchy były już suche, a koniowatym zaczęło się nudzić, wstaliśmy z położonym na ziemię kurtek i udaliśmy się po nasze wierzchowce z zamiarem powrotu do stajni. Ubraliśmy toczki i wsiedliśmy na konie, po czym powolnym stępem skierowaliśmy się na ścieżkę powrotną. Nie mogło zabraknąć kolejnego wyścigu oraz pokonywania przeszkód, co pasowało nie tylko mi, ale też Samaelowi, któremu taki wysiłek się przyda.
W stajni byłem kilka sekund za Thejlą, gdyż ta zsiadała właśnie ze swojego wałacha, zaś ja dopiero wjeżdżałem do środka. Widząc wygodną belkę przy wejściu, chwyciłem się jej i zeskoczyłem na ziemie, zaś Samael zatrzymał się obok brunetki, która na owy widok cicho się zaśmiała.
- Nie, nie mogłem normalnie zejść z konia - rzuciłem podchodząc po Sama.
- Spodziewałam się tego - odparła.
- Czas wymyślić coś nowego - udałem zamyślenie i przystąpiłem do rozsiodłania wałacha.
Po wyczyszczeniu wierzchowca, założyłem na niego derkę i ponownie wypuściłem go na pastwisko, gdyż nie wyglądał na zmęczonego czy bardzo spoconego. Wróciłem się do siodlarni i zastałem tam brunetkę, która czyściła osprzęt swojego wałacha. Przystąpiłem do tej samej czynności, gdyż sprzęt Sama zdecydowanie się tego domagał.
- O której mógłbym po Ciebie przyjechać? - spytałem mając ku temu okazję.
- Pod wieczór planuję trening.. Może coś koło szóstej, ewentualnie siódmej - odpowiedziała zerkając na mnie.
- Okey, mi pasuje - lekko się uśmiechnąłem.
   Po wyczyszczeniu osprzętu, Thejla poszła w swoją stronę, natomiast ja skierowałem się do Arenisa, który na sam dźwięk otwierających się drzwi stajni, wystawił łeb przez drzwiczki boksu. Z siodlarni wziąłem linę i podszedłem do ogiera, otworzyłem jego drzwi, podpiąłem linkę do jego kantaru i wyprowadziłem na zewnątrz. Na widok wiosennego słońca Aren głośno zarżał, lecz nie był to strach, a bardziej zainteresowanie. Skierowałem się z nim na hale, która była na szczęście pusta, po czym odpiąłem uwiąz z jego kantaru, aby mógł choć tutaj rozprostować swoje kończyny. Oczywiście wcześniej zamknąłem drzwi hali, żeby ten wariat nie uciekł. Na początku zapoznał się z halą i nie widząc niebezpieczeństwa, zał kłusować, aby zaraz przejść do galopu i zatrzymywać się tuż przy ścianach budynku. Bryknął kilka razy i wyrzucał z siebie całą energię, która musiała nieźle kumulować się w jego dużym cielsku. Po dłuższej chwili zatrzymał się niedaleko mnie i położył na piachu, w którym zaraz zaczął się tarzać.. a niedawno był czyszczony. Podszedłem do niego oczywiście informując go głosem, kucnąłem przy jego szyi od strony grzbietu i poklepałem po szyi. Było widać, że ogier bardziej mi ufa i nie ma agresywnych ruchów, co bardzo mnie cieszyło.
   Gdy ciało ogiera zaczęło się lekko pocić, zawołałem go i gdy zdecydował się podejść, zabezpieczyłem jego kantar linką i wyprowadziłem z hali. Wróciłem do stajni, ogarnąłem zabrudzenia w jego boksie oraz wyczyściłem samego ogiera, którego zaraz wprowadziłem do jego "kwatery". Podałem odpowiednie jedzenie, witaminy oraz uzupełniłem poidło, po czym opuściłem stajnie. Niby nic czasochłonnego, a zajęło to prawie trzy godziny, przez co było chwilę po czwartej.
Wróciłem do swojego domu, gdzie zjadłem porządniejszy posiłek i popiłem kawą z ekspresu, która to dodała mi trochę energii. Posprzątałem swoją posiadłość, co na szczęście nie trwało długo, a pomimo tego było blisko umówionej godziny. Dopiąłem wszystko na ostatni guzik, ubrałem się w świeże ubrania i wyjechałem z domu kierując się do stajni. Na miejscu zastałem samą Thejle, która prowadziła konie do stajni. Pomogłem jej w owej czynności, zabierając przy tym Samaela. Oby dwoje nakarmiliśmy pozostałe konie, sprawdziliśmy pozostałe stajnie oraz siodlarnie i gdy wszystko było na swoim miejscu, opuściliśmy owe tereny.
- Dzięki. Sama pewnie bym siedziała tutaj znacznie dłużej - powiedziała brunetka.
- Żaden problem - lekko się uśmiechnąłem - I tak musiałem sprawdzić co u Sama - dodałem.
- W takim razie.. daj mi chwilę. Skoczę do góry tylko - rzuciła i powoli zaczęła kierować się do domku.
- Jasne. Poczekam w aucie - przytaknąłem i tak też uczyniłem.
Siadłem za kierownicą pojazdu, włączyłem jakąś muzykę i wygodnie się rozsiadłem dając oparcie fotela lekko do tyłu. Skórzane siedzenia były tak bardzo wygodne, że dałoby się tutaj zasnąć, lecz na szczęście do tego nie doszło. Po chwili do środka wsiadła ciemnowłosa, więc mogliśmy udać się do mojego domu. Pojazdem wjechałem standardowo do garażu, natomiast do wnętrza budynku weszliśmy przez boczne drzwi.
- Rozgość się - powiedziałem zabierając kurtkę od brunetki, po czym powiesiłem ciuch na haczyku.
Wyjaśniłem standardowe pomieszczenia w domu, takie jak toaleta czy kuchnia, a w międzyczasie przyszło wcześniej zamówione jedzenie oraz kilka standardowych zakupów, w tym coś alkoholowego oraz przekąski. Z głównych posiłków była pizza, chińskie zestawy oraz kubełek skrzydełek, żeby same procenty nas nie zmiotły. Wyświetliłem wszystkie filmy kryminalne na telewizorze i pozwoliłem wybrać coś brunetce, gdyż mi to było obojętne. Gdy padło na jeden z nowszych tytułów, wzięliśmy wcześniej wspomniane jedzenie oraz, na pierwszy ogień, piwo, po czym rozsiedliśmy się na kanapie i przystąpiliśmy do oglądania.. oraz rozmawiania.
- Widziałam Cię z Arenisem na hali. Jak się trzyma? - spytała po krótkiej chwili.
- Powiem Ci, że jest z niego wariat - odpowiedziałem upijając łyk napoju - Galopował nawet, co dobrze świadczy o jego zdrowiu. Jeszcze trochę i będzie można go lonżować oraz przyzwyczajać do innych ludzi.
- To dobrze. Ważne, że choć jednej osobie ufa - odparła kobieta.
- W sumie to dwóm ufa - zerknąłem na nią - Nie był do Ciebie agresywny odkąd jest w stajni - wyjaśniłem.
- Racja..
- A jak tam trening u Ciebie? Nie zabiłaś nikogo? - lekko się zaśmiałem zerkając na ciemnowłosą.

Thejla?  c:
Opowiadanie pisane na raty, więc mogłam się gdzieś w czymś pomylić xd


1543 słów = 400 $

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz