19.04.2019

Od Rein CD Jamesa

Wnętrze domu Jamesa widziałam już kilka razy. Jednak nigdy nie zagłębiałam się w pomieszczenia jak pokój dziewczyn, czy jego sypialnia.
Nie było takiej potrzeby, jednak dzisiaj, pod osłoną nocy, wydawało mi się to najmilsze miejsce na świecie.
Jego łóżko było z tych ekologicznych, złożone w wielu palet, na których był duży materac. W kącie stało biurko, pewnie pozostałość po czasach szkolnych, a na nim komputer. Całą wschodnią ścianę zajmowała szafa, rozsuwana z dwóch stron, a na środkowym skrzydle wysokie lustro. Jego sypialni było pusta, nie miał żadnych pamiątek, jedynie zdjęcie Silvera na wezgłowiu łóżka. Nawet nie mogłam się przyjrzeć fotografii jego mamy, bo jedyna stała w przedpokoju, gdzie zawsze byłam do niej tyłem, jak zdejmowałem buty. Na wprost łóżka znajdowało się okno, tak duże, że widać było z niego panoramę pól za domem Silverów. Po dwóch stronach parapetu do ziemi zjeżdżały ciemne zasłony.
— Rozgość się — szepnął, chociaż w domu poza nami nikogo nie było. — Przygotuje posłanie dla Ciasteczka.
Wyszedł z pokoju, znacząco wskazując na jego duży T-shirt, ruchem głowy upewniając mnie, że mogę w nim spać. Byłam za to wdzięczna, bo moje ubrania do najwygodniejszych nie należały.
W przylegającej do jego pokoju łazience przebrałam się, a zimną wodą zmyła delikatny makijaż. James czekał pod drzwiami, jak wierny pies pasterski, a właściwie to z psem, bo Ciasteczko dostali posłanie pomiędzy sypialnią jego a dziewczyn.
— Akurat dzisiaj wraca także mój tata, nie wiem o której, możliwe, że nad ranem — zaczął się tłumaczyć nerwowo. — Dlatego prześpię się na dole, na kanapie. Jakbyś mnie szukała.
Patrzyłam na niego z nieodgadnionych wyrazem twarzy. Poświęca się tak dla mnie, a także dla swojego ojca, bo jeśli ten wróci o 6, spokojnie mógł spać w jego łóżku.
— Ta kanapa musi być wyjątkowo wygodna — wyszeptałam.
Chyba załapał aluzje, bo spojrzał teraz na mnie, tak, jak patrzą na dziewczynki mali chłopcy. Z lekką troską o dobro swojej damy serca, ale jednocześnie z dziecinną niewinnością.
— Miałam na myśli...
— Wiem, co miałaś na myśli — przerwał mi, jakby lekko zły.
Nie rozumiałam, co takiego mogło wzbudzić jego gniew. Znaczy, oprócz tego, że zaproponowałam praktycznie obcemu facetowi spanie ze mną w jednym łóżku. Nie wydawało mi się to jednak taką straszną zbrodnią, w zmierzeniu z faktem tego, co zdążyliśmy już razem przeżyć.
— Chodź ze mną, Jamesie Silverze.
Czemu cały czas zachowaliśmy się tak cicho? Nikogo nie było, żeby go obudzić. Ciasteczko położył się grzecznie w legowisku, ale z ciekawością się nam przyglądał. Jego sióstr nie było, ba, piszczałyby z radości, gdyby wiedziały, do czego zmierzamy.
Nie widziałam w jego wzroku niezdecydowania, wręcz zachęcony moją namową, zrobił krok do przodu. Ale w progu drzwi zatrzymał się i chwycił moją dłoń, patrząc z troską.
— Nie — wyszeptał. Czemu znowu!? — Dobrej nocy, Rein.
I uśmiechnął się, po czym odwrócił i zszedł na dół. Na swoją wspaniałą kanapę, zostawiają mnie w progu swojej sypialni. Prawdziwy dżentelmen. Jednak wtedy uświadomiłam sobie, czym się obawiał. Luis. Powinnam dać mu odpowiedz do jutra. Gdybym chociaż spała z Jamesem w jednym łóżku, mogłabym sobie uświadomić, że już nic nie czuje do Luisa. Czy czułam się tym urażona? Że odmówił mi, tak naprawdę nie byłam pewna czego, żeby tylko nie zaburzyć mojego osądu. Mógł chociaż zostać i pomoc mi zdecydować. Położyłam się na środku dużego łóżka, zdecydowanie za pustego na jedną osobę. Patrzyłam na sufit, gdzie była plątanina czarnych kabli, utworzona w pająka, a na końcu każdego przewodu wisiała duża żarówka z żółtymi zwojami. Nie był to jakiś pocieszający widok, a na pewno nie sprawiał, że łatwiej mi się myślało, jakie słowa podam rano byłemu. „Tak” czy „nie”.
Z tymi wątpliwościami zasnęłam. Jednak nie na tak długo, jakbym się spodziewała. O trzeciej zbudził mnie dzwon z zegara w holu.


James? 

607 słów = 120$

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz