13.04.2019

Od Thejli cd. Kelvina

- A jak tam trening u ciebie? Nie zabiłaś nikogo? - zaśmiał się Kelvin spoglądając na mnie
- Nawet spoko, ci powiem. Viavai poszedł parkur na sto dziesięć centymetrów, a Roskę ruszyłam w ujeżdżenie... A odnośnie zabijania... To raczej nikt nie ucierpiał. No nie licząc Conor'a, który wszedł niezauważony na halę i spłoszył mi konia - powiedziałam otwierając puszkę piwa, stojącą wcześniej na ławie
- Ciekawe... A nie miałaś jeszcze jeździć jakiś szkółkowych?
- Yhm - przytaknęłam
- To co z tymi treningami?
- Jinx wzięłam na oklep. Poskakałyśmy troszeczkę, a potem założyłam jej siodło. Dawno nie jeździłam w wescie, więc... Trochę śmiechu było. Jockera wzięłam na crossa i jak na młodzika to nawet nieźle mu szło - powiedziałam
- Jeździsz w westernie?
- W młodości próbowałam, ale nie spodobało mi się. No, ale od czasu do czasu to można - uśmiechnęłam się

Ponad połowę seansu przegadaliśmy lub prześmialiśmy z jakiś nieśmiesznych dowcipów albo wspominek z pracy, nie zwracając w ogóle uwagi na to co się dzieje na ekranie, a projekcja, którą wybraliśmy była interesująca. Przynajmniej tak wnioskowałam z opisu. Mimo to i tak gdy już zaczęliśmy się skupiać na fabule, któreś z nas musiało wymyślić jakiś błachy temat na kolejne minuty pogawędek i żartów.
- To co teraz? - zapytał gdy film, który akurat "oglądaliśmy" się skończył
- Może "Zabójcze Umysły"? W sumie fajny serial kryminalny, opowiadający o pracy FBI BAU - powiedziałam sięgając po kolejną paczkę chipsów, po czym wsypałam ją do leżącej na środku kanapy miski
- Może być ciekawe - mężczyzna wyszukał serial, po czym włączył wybrany odcinek
- Po tym wieczornym obżarstwie przyda się porządny trening... Dużo do spalania będzie patrząc na to co jemy - zaśmiałam się
- Mam się bać? - Kelvin popatrzył na mnie
- Zrobię ci taki trening, że nie będziesz mógł zsiąść normalnie z konia - otarłam łzy, które spłyneły mi po policzkach z nadmiaru śmiechu
- To może lepiej zamknę cię w tej piwnicy - powiedział również zaczynając się śmiać

Wieczorek filmowy troszeczkę się przeciągnął. Troszeczkę mam na myśli, że na zarze wybijało już trzecią nad ranem. Kelvin zaproponował mi żebym została u niego do rana. Zważając na to, że na takową ewentualność nie byłam gotowa i nie wwzięłam nic do spania, chciałam kulturalnie odmówić. Mężczyzna ubiegł mnie jednak proponując mi pożyczenie swojej koszulki. Po chwili zawachania zabrałam czarną podkoszulkę, udając się do wskazaniej przez chłopaka sypialni znajdującej się niedaleko salonu. Szłam korytarzem kierując się w lewo do machoniowych drzwi. Nacisnęłam klamkę otwierając je i wchodząc do wnętrza pomieszczenia. Stanęłam w progu przyglądając się wystrojowi wnętrza. Ściany były pomalowane na szaro nie licząc jednej białej, przy której znajdowało się łóżko. Było one również utrzymane w ciemnych barwach, przełamanych białymi i jasnoszarymi poduszkami. Nie zwracając większej uwagi na całą resztę mebli stojących w pokoju, udałam się do łazienki, gdzie przebrałam się oraz wykąpałam. Na całe szczęście nie miałam w zwyczju się malować czyli kłopotliwe zmywanie makijażu nie należało do moich poroblemów. Ziewnęłam zamykając za sobą drzwi toalety. Nie byłam zmęczona, lecz mimo to oczy same mi się zamykały. Powolnym krokiem zaczęłam iść w stronę łóżka, prawie potykając się o krzesło, którego nie zauważyłam, ponieważ, jak zwykle miałam w zwyczaju robić w domu, do spania po kompieli szłam nie świecąc światła w pokoju. Miałam wielką ochotę skoczyć na pierzynę, zważając jednak na to, że nie byłam u siebie nie zrobiłam tego. Położyłam się, zarzucając na głowe kołdrę.

Nie spodziewając się, że od razu zasnę, obudziłam się wyspana i pełna sił. Usiadłam na łóżku rozglądając się po pokoju. Przeciągnęłam się, wstając po czym poszłam odsunąć okno. Promienie porannego słońca dostały się do pomieszczenia. Przymróżyłam oczy, nieprzyzwyczajone jeszcze do światła dziennego. Stanęłam w pobliżu łóżka. W świetle porannego słońca sypialnia wyglądała jeszcze lepiej niż jak widziałąm ją w nocy. Zapewne podobałam mi się dlatego, że nie było tu zbędnych, kolorowych ozdóbek ani innych dekoracji. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Godziny sprawdzać mi się nie chciało, a patrząc na wysokość słońca nad choryzontem zapewne było już trochę późno. Po rozglądnięciu się jeszcze raz po pomieszczeniu postanowiłam iść poszukać Kelvina. W tym celu  udała się do leżącej niedaleko kuchni.
- Hejka - powiedziałam przekraczając próg jadalni
- Jak się spało? - zapytał Kelvin stawiając na stół dwa kubki z kawą
- Nadzwyczaj dobrze - uśmiechnęłam się
- W takim razie cieczę się
- Już po dziewiątej? - zdziwiłam się patrząc na zegarek
- Nie chciałem cię wcześniej budzić - mężczyzna wzruszył ramionami siadając przy stole
- Śmieszne - przewróciłam oczami
Poszłam do salonu posprzątać po wczorajszym wieczorku. Ku mojemu zdziwieniu po miskach i opakowaniach po chipsach nie było już śladu. Zebrałam puszki z ławy, niosąc je do kosza w kuchni.
Po śniadaniu udałam się do pokoju w celu przebrania się. Mieliśmy w planach jechać do stadniny żeby trochę potrenować. Nam przyda się trochę ruchu po wczorajszym, a konie przy okazji trochę poskaczą. Ubrałam wczorajsze ciuchy, zabierając telefon ze stolika.

- Trening na parkurze skokowym czy w terenie? - zapytałam gdy jechaliśmy już do stajni
- Może na parkurze. W tereny to chyba już się najeździliśmy - mężczyzna uśmiechnął się skręcając w uliczkę prowadzącą na podjazd do Horse Heaven
- Najpierw to ja się może przebiorę - powiedziałam patrząc na swoje ciuchy, które na pewno nie nadawały się do jazdy
- Czyli najpierw pod twój dom
- Przecież możesz zaparkować na parkingu... Do domu pójdzie się pieszo
- Jak chcesz - powiedział parkując na jednym z miejsc parkingowych
- Poczekasz czy idziesz ze mną? - zapytałam wysiadając z pojazdu
- Pójdę pod stajnie i tam się spotkamy, ok? - zaproponował zamykając auto
- Spoko - uśmiechnęłam się kierując się skrótem przez trawę do swojego domu

Weszłam do budynku witając się z mamą i biegającym po korytarzu Dexterem. Ściągnęłam buty, odstawiając je na stojak. Przydałoby się je w końcu wypastować, bo nie wyglądają już zbyt ciekawie. Szybkim krokiem udałam się na poddasze. Otworzyłam pokój. Od wejścia uderzył mnie widok, jak zwykle, nie ogarniętego wnętrza.
- Będę musiała w końcu zrobić tu porządek - westchnęłam podnosząc piżamę z podłogi
Rzuciłam ją na łóżko, po czym podeszlam do szafy. Zabrałam z niej pierwsze lepsze bryczesy i bluzę. Dzisiejsza pogoda była wręcz idealna na trening. W mojej głowie zrodził się plan żeby zamiast na parkur iść na tor crossowy. Tylko nie wiedziałam czy Kelvin i Sam kiedykolwiek jeździli na crossie. Szybko się przebrałam, wczorajsze ciuchy wrzucając do kosza na pranie. Podeszłam do lustra, wzięłam leżącą na półeczce szczotkę. Chciałam zrobić sobie jakąś logiczną fryzurę, w której nie będzie aż tak widać, że włosy sa trochę w nie najlpnajle stanie. Zaczęłam rozczesywać moją kochaną szopę na głowie, na której po paru minutach pojawił się piękny warkocz francuski zakończony kłosem. Lubiłam robić sobie różne fryzury. Szczerze nawet mnie to odstresowywało.

- Jestem - powiedziałam widząc Kelvina opartego o ścianę stajni
- Jak na kobietę to nawet nie musiałem aż tak długo na ciebie czekać
- Uznam to za komplet - zaśmiałam się chcąc wejść do stajni
Na ścieżce prowadzącej do miejsca gdzie się znajdowaliśmy pojawila się kobieta. Szła szybkim krokiem w naszą stronę. Kelvin odwrócił wzrok i chwilę się jej przyglądał. Podeszłam od niego, porzucając plan wejścia do środka budynku. Nieznajoma była już kilka metrów od nas, a ja dalej nie mogłam sobie jej z nikim skojarzyć.


Kelvin?

1144 słów → 320$

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz