15.03.2019

Od Any

Oparłam zmęczona głowę o kierownicę mojego jeepa. Kolejny korek. A mówiłam Liamowi, że jeśli nie wyjadę w tygodniu, droga do Southville zajmie mi co najmniej dwa razy więcej czasu niż normalnie...
Mniej więcej w momencie, gdy światło w końcu zmieniło się na zielone, kula futra przeskoczyła między oparciami foteli i wylądowała na przednim siedzeniu. Rzuciłam szybkie spojrzenie w bok, żeby ustalić, który pies odważył się opuścić wyznaczone im miejsce z tyłu. Luna. No jasne. Sekundę później drugi, zdecydowanie większy od niej Tamaskan zdecydował się do niej dołączyć. Oczywiście nie miał szans się zmieścić w ograniczonej przestrzeni jeepa, dlatego ostatecznie połową ciała był z przodu, połową z tyłu. Krótkie spojrzenie na trzeciego psa utwierdziło mnie w przekonaniu, że i on próbuje dostać się do przodu.
- Archer, do tyłu - rzuciłam ostro, odpychając go dodakowo dla podkreślenia komendy. Spuścił uszy po sobie i wykonał polecenie. - Luna, na miejsce - suce zajęło trochę więcej czasu zarejestrowanie, że do niej mówię, ale ostatecznie i ona posłusznie zniknęła na tylnym siedzeniu.
Zanim dotarłam w końcu do Southville, był wczesny wieczór. Spojrzałam na niewielki ekran przy lusterku wstecznym, który wyświetlał obraz z przyczepy. Cazurro nie wyglądał na zadowolonego długą drogą, co chwilę dreptał w miejscu i wyglądał na zewnątrz przez niewielkie okienko w ścianie przyczepy.
Uznałam, że najlepiej będzie najpierw pojechać do stadniny. Włączyłam kierunkowskaz i na skrzyżowaniu skręciłam na odpowiednią drogę. Przejechałam raptem parę metrów, gdy rozdzwoniła się moja komórka. Odebrałam, nie sprawdzając numeru.
- Da? - rzuciłam do słuchawki.
- Ana - natychmiast rozpoznałam głos. Cole. - Czy mi się wydaje, czy właśnie przed moim domem przejechał twój wściekle czerwony samochód?
- Prawdopodobnie ci się nie wydawało - zaśmiałam się. - Właśnie przyjechałam.
- Zatrzymaj się, zaraz do ciebię dobiegnę. Nie dał mi możliwości odmowy, bo natychmiast się rozłączył.
Zatrzymałam się przy krawężniku i wysiadłam z samochodu, psy zostawiając w środku, ku ich niezadowoleniu, które zamanifestowały głośnym szczekaniem. Nie musiałam długo czekać, nim zobaczyłam mojego przyjaciela na horyzoncie.
- Cole! - uśmiechnęłam się promiennie, machając do niego.
- Ana - objął mnie przyjacielsko. - Znowu urosłaś? - odsunął się i zmierzył mnie bacznym spojrzeniem. - Jeszcze trochę i będziesz wyższa ode mnie.
- Bez przesady, już nie rosnę - otworzyłam drzwi samochodu i ruchem głowy wskazałam jego wnętrze. - Wsiadaj, będziesz moją nawigacją. I przy okazji pomożesz mi na miejscu z Cazurro.

~•~

Na parkingu przed stadniną przywitała mnie pani Elizabeth Camanera, jak się później przedstawiła. Sprawnie wytłumaczyła mi co i jak, oraz zaproponowała szybką wycieczkę po terenie.
- Ale najpierw zajmijmy się twoim koniem - zaproponowała.
Podczas gdy ja weszłam do przyczepy i odwiązałam Cazurro, Cole i Elizabeth opuścili platformę. Zawróciłam ogiera i wyprowadziłam na zewnątrz.
- Łał - usłyszałam głos pani Elizabeth za plecami. - Niesamowita maść.
- Prawda? - Cole jak zawsze nie mógł odpuścić sobie komentarza co do niecodziennego wyglądu mojego konia. - A jakie miałby źrebaki...
Przestałam słuchać reszty jego wywodu, a skupiłam się na Cazurro, który akurat w tym momencie postanowił zacząć kłusować. Szarpnęłam za uwiąz, żeby go uspokoić, ale wywalczyłam tylko tyle, że skrócił krok tak, że nie musiałam za nim biec.
- Cole, wypuść sforę - rzuciłam przez ramię. - Tylko weź Archera na smycz, powinna być w schowku - od razu zwróciłam się do właścicielki i zapytałam, uśmiechając się przyjaźnie - Nie ma problemu, żebym przychodziła ze swoimi psami? Rozmawiałyśmy już o tym co prawda, ale wolę się upewnić...
- Jasne - kobieta odpowiedziała uśmiechem. Ale gdy powędrowała wzrokiem do samochodu, z którego właśnie wyskakiwał Archer, uśmiech zmienił się w wyraz zaskoczenia.
- Ale on wielki - ciężko stwierdzić, czy w jej głosie pobrzmiewał zachwyt, czy raczej lekkie zaniepokojenie. - Co to za rasa?
- Tamaskan Dog - za Archerem na zewnątrz wyskoczyła Luna, natychmiast przyskakując do mnie i Caza. Nakłoniło to w końcu ogiera do zatrzymania się, opuścił łeb i szturchnął ją pyskiem na powitanie.
- Mają coś wspólnego z wilkami?
- Nie, chociaż zdaję sobię sprawę, że tak wyglądają.
W międzyczasie naszej wymiany zdań Ghost również zdążył opuścić samochód i teraz cała trójka kłębiła się koło Cole'a. Czy raczej Archera, którego uznawały za przywódcę.
- Gdzie się kierować? - zapytałam chwilę potem właścicielki stadniny.
- To tamta stajnia - kobieta wskazała bardzo ładny budynek na planie litery T. - Poleciłam przygotować dla niego boks numer 6, jest na końcu korytarza, na lewo od wejścia.
Pani Elizabeth pokazała mi mijane przez nas po drodze budynki, opisując, gdzie co się znajduje. Opowiedziała także co nieco o moich obowiązkach jako pracownicy stadniny.
- Ponieważ jesteś tu także z powodu stażu, pokażę ci budynek weterynaryjny - zaproponowała mi, kiedy wstawiłam już Ciaputka do jego nowego boksu. - Będziesz działała pod okiem naszego weterynarza, Thomasa.
Skinęłam głową. Smyrnęłam jeszcze Cazurro po chrapach, zanim wyszłam na korytarz, żeby dołączyć do kobiety. Cole został z psami na zewnątrz.
 - Pokażę ci jeszcze szybko biuro i możesz jechać do domu się wprowadzić - zaproponowała pani Elizabeth, widząc, jak przecieram zmęczona oczy. - Bo chyba jeszcze nie zdążyłaś tam zajść, co?
- Nie było okazji - przyznałam ze śmiechem i wdzięcznością za propozycję słyszalną w głosie.

~•~

- Gdzie cię odwieźć? - zapytałam Cole'a, gdy jakieś pół godziny później siedzieliśmy w samochodzie i kierowaliśmy się z powrotem do miasta.
- Możesz tam, gdzie mnie zgarnęłaś - zaproponował. - Chociaż... nie potrzebujesz pomocy z rozpakowaniem?
- Raczej i tak nie będę się tym zajmowała dzisiaj, jestem zbyt zmęczona. Jutro na dziesiątą muszę być w stadninie, bo mam pierwszą jazdę, potem chciałam wsiąść na Caza... - zamilkłam na chwilę, kalkulując, ile czasu mi na tym zejdzie. - Może przyjdziesz o piętnastej? Pomożesz mi się ogarnąć i może wyjdziemy na miasto na kawę albo coś?
- Spoko. To jesteśmy umówieni.


 880 słów = 160$

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz