18.03.2019

Od Kelvina CD Thejli

   Po opuszczeniu stadniny, od razu skierowałem się do domu, aby tam przygotować się do snu. Jak zwykle, dzień nieźle mnie wykończył, a szczególnie przekonywanie Arenisa. Ogier okazał się być bardziej uparty od klaczy, lecz dzięki swojej cierpliwości, udało mi się osiągnąć sukces. Gdy opuściłem już prysznic i przebrałem w nocne ciuchy, położyłem się do swojego łóżka i zasnąłem, aby rano zostać obudzonym przez nieznośne budziki.
Wraz z porannym sygnałem, usłyszałem również dzwonek mojego telefonu, co raczej rzadko się zdarza, że ktoś o tak wczesnej porze do mnie dzwoni. Zaspany przekręciłem się na drugi bok i sięgnąłem za głośne urządzenie, aby zerknąć na jego wyświetlacz. Dzwonił komendant, co momentalnie mnie obudziło i usiadłem prosto na łóżku. Pomyślałem szybko, w jakiej sprawie może dzwonić, po czym zaraz odebrałem połączenie. Okazało się, że w trybie natychmiastowym mam zjawić się na komendzie, gdyż w większym mieście jest potrzebne wsparcie, a samej nocnej zmiany jest za mało. Nie mając żadnego wyboru, przyjąłem zgłoszenie, ogarnąłem się tak szybko, jak tylko mogłem, po czym wsiadłem w wóz i na sygnalne udałem się w miejsce zbiórki. Po drodze zjadłem kanapkę przygotowaną wieczór wcześniej, aby podczas wsparcia myśleć o działaniu, a nie o jedzeniu. Na miejscu dostaliśmy strój antyterrorystyczny oraz karabiny półautomatyczne, co wskazywało na grubą akcję. Wsadzili nas do czarnego busa i wysłali na miejsce..

Godzina 13:43

Nastąpiła chwila spokoju od strzałów oraz dymu z granatów, a moja pięcioosobowa grupa bezsilnie oparła się o ceglaną ścianę piwnicy. Nie ukrywam, że byłem wykończony bieganiem po tym labiryncie, a szczególnie posiadając kilkadziesiąt kilogramów pancerzu na sobie.
- Brak sygnału, brak wyjścia, a tlen powoli się kończy. - mruknął jeden z mężczyzn.
- Zaraz się znajdzie - odparłem rozglądając się po korytarzu.
- Chodzimy tutaj już dobrą godzinę, a Ty mówisz, że coś się znajdzie - uniósł ton ten sam policjant.
- Dalej będziesz marudził czy zaczniesz w końcu myśleć - skarciłem go krótkim spojrzeniem.
- A może Ty zaczniesz w końcu działać! - podszedł bliżej mnie, co ani trochę mną nie ruszyło.
- Spokój Mike - wtrącił się trzeci - Im bardziej się denerwujecie, tym gorzej w tlenem.
- Sprawdźmy tamten korytarz.. - odparł po chwili Michael, który tak bardzo chciał mnie zdominować. Nic z tych rzeczy, chłopczyku.

Godzina 14:57
Po ponad godzinnej bieganinie po piwnicznym labiryncie, udało znaleźć się wyjście, a zarazem dostęp do tlenu, którego powoli nam brakowało. Oczywiście wykonaliśmy swoje zadanie, wynieśliśmy niebezpieczne ładunki do saperów, a ludzi odpowiadających za to oddaliśmy w ręce zwykłej policji. Jednak co mogło pójść nie tak? A no samoprzylepny ładunek, który spoczywał na nodze jednego z pięciu mężczyzn. Nim zdążyłem zareagować, nastąpił wybuch.

Godzina 15:22
Dość szybko złapałem kontakt ze światem realnym i znajdowałem się oczywiście w szpitalu. Na szczęście nie wsadzili mnie na jakiś oddział, a posadzili na kozetce lekarskiej w dziale pacjentów zdrowych. Naprzeciwko mnie znajdował się Mike, ten co się awanturował, po stronach przekątnych znajdowała się kolejna dwójka, wszyscy przytomni. Losy piątego policjanta były nam znane - leżał na intensywnej terapii, prawdopodobnie bez jednej nogi, a jego stan zdrowia był średni.
Gdy lekarka szyła draśniecie na boku mojej twarzy, dopadłem się do mojego telefonu, który o dziwo wyszedł z tego wszystkiego cały. Zacząłem szukać numeru do Thejli, lecz jak na złość nie miałem go zapisanego. Zrezygnowany zablokowałem urządzenie i położyłem obok, po czym dałem się opatrzyć.

Godzina 16:04
Po pół godzinie wypuścili całą naszą czwórkę, gdyż nie posiadaliśmy większych ran. Komendant odwiózł każdego z chłopaków do ich domów, zaś ja zostałem ostatni. Gdy rozmowa dobrze nam szła, wspomniałem o numerze do brunetki i o dziwo uzyskałem go bez większego problemu. Podziękowałem i opuściłem pojazd, aby wejść do swojego, jakże opuszczonego domu. Od razu siadłem na kanapie i napisałem wiadomość do kobiety "Hey. Głupio mi prosić, ale sprawdziłabyś co u Samaela? Przez pracę nie mam jak dzisiaj pojawić się w stajni, a wałach na pewno domaga się uwagi :( Wynagrodzę Ci to w jakiś.. dobry sposób ;) - Kelvin".
Po kliknięciu wyślij, zablokowałem telefon i udałem się do kuchni, aby zjeść jakiś normalny posiłek. Samo jego przygotowanie zajęło mi trochę czasu, zaś później.. zasnąłem w wannie wypełnioną ciepłą wodą, która ciągle lała się z kranu (oczywiście też wypływała przez odpływ umieszczony pod kranem).
Obudziłem się dość instynktownie, choć minęło może pół godziny, do godziny. Dość leniwym ruchem opuściłem łazienkę i udałem się do sypialni, gdzie zasnąłem, oczywiście wcześniej ubrany w nocne ciuchy.

Dzień następny 
Godzina 9:12
Będąc już po badaniach kontrolnych oraz sytym śniadaniu w pobliskim pubie, siedziałem w swoim aucie i myślałem nad sposobem wynagrodzenia się Thejli za oporządzenie wałacha, gdyż później sama potwierdziła wykonanie owej czynności poprzez wiadomość, którą odczytałem dopiero rano. Wiem, że lubi czytać i pleść kantary ze sznurków, lecz byłoby głupio, gdybym wręczył jej coś, co już posiada. Wtem wpadłem na pomysł, aby zaprosić ją do siebie na seans filmowy przy dobrym jedzeniu i ciekawych kryminałach, a wątpię, by kobieta, która nosi glany i słucha metalu chciała pójść do kulturalnej restauracji.. Z resztą sam za czymś takim nie przepadam.
Gdy pomysł wyglądał dobrze, wróciłem się do domu, aby trochę doprowadzić go do porządku, co nie trwało długo ze względu na codzienne sprzątanie. Już po godzinie dziesiątej mogłem udać się do stajni, aby zając się Samaelem.
Na miejscu zastałem pusty parking, co świadczyło o braku dyrekcji jak i części stajennych. Pewnie coś im wypadło lub jest wczesna pora, choć mogę się mylić. Po zamknięciu pojazdu, spokojnym krokiem udałem się do bliźniaczej stajni, gdzie zastałem chyba wszystkie konie w boksach, zaś sam Samael wystawił łeb przez drzwiczki boksu i zarżał pytająco, a przynajmniej tak to brzmiało. Wróciłem się do siodlarni, skąd zabrałem kantar i linkę, aby wyposażyć w to wałacha i wyprowadzić go z boksu w celu wyczyszczenia jego samego oraz miejsca pobytu.
  Gdy boks był już czysty i pachnący, a wałach lśnił i błyszczał, założyłem na niego jego ulubioną derkę, aby zaraz wyprowadzić go na padok, gdzie o dziwo lubi przebywać. Po odpięciu linko od jego kantaru, ten pognał po trawiastym podłożu i czujnie obserwował dwa obecne tutaj konie. Ja zaś skierowałem się do Arenisa, który jak zwykle stał spokojnie w swoim boksie. Ucieszył mnie fakt, że ogier przybrał trochę masy, a jego sierść powoli nabierała życia, co świadczyło o jego dobrym stanie zdrowia. Czas jednak było go w końcu dokładnie oporządzić, przyciąć poplątaną grzywę wraz z ogonem oraz dokładniej wyczesać. Wróciłem się więc do siodlarni, gdzie zastałem czarny kantar dla Arenisa, który zrobiła Thejla i przyznam, że wyglądał świetnie. Zabrałem owe cudeńko oraz linkę, aby wyprowadzić ogiera z boksu i przywiązać do drzwiczek obok. Również tutaj posprzątałem boks i zająłem się oporządzaniem zimnokrwistego, ponownie zdejmując z siebie kurtkę, którą zawiesiłem na haczyku obok.
  Mając połowę czyszczenia za sobą, stanąłem naprzeciwko Arenisa, aby chwilę odpocząć i napić się wody z niewielkiej butelki. W tym też momencie usłyszałem spokojne pukanie do drzwi stajni, zaś zaraz w nich pojawiła się Thejla.
- Tak myślałam, że Ciebie tutaj spotkam - rzuciła brunetka witając mnie uśmiechem.
- Akurat czyściłem Arena - odparłem odwzajemniając gest.
- Domyśliłam się - podeszła bliżej i pogładziła ogiera po szyi - Wygląda znacznie lepiej.
- Szczególnie w kantarze od Ciebie - powiedziałem, co mogło zabrzmieć trochę jak podryw, lecz nic z tych rzeczy - I ogólnie chciałbym Ci podziękować za wczorajszą opiekę nad wałachem oraz za ten kantar. Dla tego też mam propozycję dla Ciebie.. - zerknąłem na brunetkę - Co Ty na wieczorny seans filmowy przy dobrym jedzeniu, u mnie w domu? - zaproponowałem - Oczywiście nie musisz się zgadzać, bo kto wie, może zamknę Cię piwnicy - dodałem podśmiechując, co brunetka również zrozumiała.

Thejla? No chodź ( ͡° ͜ʖ ͡°)




1205 słów = 340$

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz