13.03.2019

Od Milburna do Rein

Pół godziny trząsłem się na wietrze, a pogoda dawała się mocno we znaki. Coraz bardziej żałowałem, że nie zainwestowałem w bryczesy z polarem od spodu. 
Pod stajnie zajechał koniowóz, a w nim Diamond Rose. Z ulgą przyjąłem, że moja nieznosząca transportu klacz, zachowywała się dostatecznie grzecznie. Pogłaskałem jej chrapy i poprawiłem kantar. Po kolejnych dziesięciu minutach mogłem wprowadzić konia do stajni. 
Budynek zdecydowanie różnił się od tych, w których wcześniej stacjonowałem. Był nowocześniejszy i zdecydowanie lepiej wykończony oraz zaopatrzony. W tej samej części skrzydła znajdowała się siodlarni, do której wpakowałem cały swój ekwipunek. 
Dałem Rose smakołyki na pożegnanie i wyszedłem na dziedziniec. 
Przy barierze od czworoboku stała wysoka blondynka, o szczupłej sylwetce. Stała do mnie tyłem, a na głowie miała już kask. Koń obok niej zdecydowanie nie wpisywał się w ujeżdżeniowe standardy. Był na pewno za niski, nie dobijał nawet 160 cm, a szyja i zad nie pokazywały zbytniego potencjału. 
Dodatkowo, maść konia przyciągnęłaby nawet laika. Jako ujeżdżeniowiec nie mogłem przejść obojętnie obok takiego zjawiska. Byłem bardzo ciekawy, jaki ruch przedstawia koń oraz na jakim poziomie jest. Kiedy dziewczyna wsiadła na konia, przystanąłem przy płocie i oparłem się o mokre rurki. Dziewczyna luźnym stępem wjechała na ujeżdżalnię. Poczekałem piętnaście minut, aż po dopięciu popręgi zakłusowała. Jechała w lekkim półsiadzie, a koń szedł na luźnej wodzy. Widziałem tę techniki tylko raz, podczas podróży do wschodniej części Europy. Te ćwiczenie ma rozluźnić partie pleców i zapewnić lepszy ruch podczas dalszych części treningu. 
Odruchowo kiwnąłem głową, obserwując nogi dziewczyny przy zagalopowaniu. 
Kątem oka zauważyła, że stoję od pewnego czasu i obserwuje jej trening. Zatrzymała konia, poklepała szyje i znowu dała dłuższe wodze. Ruszyła w moim kierunku, więc chrząknąłem, nie wiedząc, czy głos nie wykiwa mnie. 
— Cześć — powiedziałem najspokojniej jak potrafiłem. 
Kiwnęła na mnie głową, widać, nie tylko ja czasami miałem tremę. Chociaż jestem otwarty i zazwyczaj pewny siebie, poznawanie ludzi zawsze stanowiło dla mnie pewien problem. 
— Nie podejrzewałem, że taki kolorowy koń może być tak... 
— Jezdny? — dokończyła za mnie i teraz już się lekko uśmiechnęła. 
Kiwnąłem teraz ja głową, potwierdzając to, co powiedziała. 
— Trenujesz ujeżdżenie? — zapytałem naiwnie. 
Teraz pokręciła swoją blond czupryną w ramach niezgody. 
— Raczej jestem zmuszona. Próbuje być WKKW-istą. 
Wpatrywałem się, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Nie wyglądała jak typowy zawodnik. Jej twarz nie miała tego zacięcia do rywalizacji, nie słychać było w jej głosie wyższości. Wszyscy bywalcy crossów, których spotkałem, byli bardzo nadęci i dumni, przez co mało kiedy ich tolerowałem. Ona wydawała się miła i delikatna, jakby wcale nie była z naszego świata. 
— Gdzie moje maniery. — Nachyliłem się przez barierkę i podałem jej dłoń. — Milburn Tudor. 

Rein

428 słów → 80$

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz