15.03.2019

Od Thejli cd. Kelvina

- Co zamierzacie z nim zrobić? - zapytał chłopak, gdy przyklejałam ostatni plaster do opatrunku
- Trudno powiedzieć... - westchnęłam siadając na kanapie - Jeśli mama zgodziła się żeby Ghost został, to czemu miałaby się nie zgodzić żeby drugi koń z farmy też został? - upiłam łyk herbaty
- Chyba nie będzie łatwo jej przekonać - Kelvin wyglądał na zmartwionego
- Uwierz mi. Zrobię wszystko  żeby Arenis mógł zamieszkać na stałe w Horse Heaven - uśmiechnęłam się
Na chwilę dałam się ponieść przemyśleniom. Jeśli tak łatwo było przekonać mamę żeby Ghost tu został to czemu nie spróbować z drugim? Przecież stajnia hodowlana stoi pusta, a Arenis na spokojnie mógłby zająć jeden z wolnych boksów. Patrząc na jego gabaryty jedynym rozwiązaniem byłaby właśnie ta stajnia zważając na wielkość boksów, które są przystosowane do tego żeby stały w nich klacze ze źrebiętami. Westchnęłam odstawiając kubek.
- Wymyśliłaś coś? - zapytał
- Arenis mógłby stać w pustej stajni hodowlanej. Boksy są tam na tyle duże, że mógłby spokojnie się w którymś zieścić - popatrzyłam na niego
- A jak się nie zgodzi?
- W pobliżu jest schronisko. Nie miałbyś daleko żeby go odwiedzać - powiedziałam - Lecz sama wolałabym żeby został tutaj - dodałam po dłuższej chwili widząc, że mężczyzna jest sceptycznie nastawiony do odesłania ziemniaka do schroniska
- Pójdę sprawdzić co u niego - Kelvin wstał z kanapy i zaczął kierować się do wyjącia
- Pójść z tobą? - zapytałam
- Nie trzeba - powiedział wychodząc z pomieszczenia
- Jak chcesz - westchnęłam, ale chłopak zapewne tego nie usłyszał bo już dawno go nie było
Wypiłam do końca herbatę odstawiając później kubek do zmywarki. Włączyłam urządzenie gdyż uzbierało się już wystarczająco naczyń żeby spokojnie móc je zmyć w taki sposób. Poczekałam aż zmywarka zakończy swoją pracę po czym opóściłam budynek biura.

Skierowałam się do stajni, do której kazałam Kelvinowi wstawić Arenisa. Miałam nadzieję, że jeszcze go tam spotkam. Otworzyłam drzwi budynku wchodząc prawie bezszelestnie do środka.
- Czyli jednak dobrze myślałem, że nie usiedzisz sama w kuchni - zaśmiał się Kelvin głaszcząc zimnikrwistego ogiera
- A żebyś wiedział - uśmiechnęłam się - Ten kantar nie jest na niego za mały? - zapytałam przyglądając się dokładnie pysku i łbu konia
- Może trochę. Wziąłem pierwszy lepszy, a on ma wielki łeb, więc w sumie co się dziwić
- Zmierz mu łebek to może na jutro ewentualnie na po jutrze będzie miał robiony na miarę - spojrzałam na Kelvina
- Jakiż to plan zrodził się w twojej głowie? - chłopakowi chyba o tak późnej porze zebrało się trochę na żarty
- Hmmm... Pomyślmy. W sklepie takiego wielkiego kantara w naszej wsi się nie znajdzie. Cóż bym mogła zrobić? - zaśmiałam się
- Umiesz robić kantary?
- Pleść... Z paracordu. Albo zwykłe albo ozdobne, zależy co kto chce
-  Człowiek wielu talentów
- Nie powiedziałabym. To zmierzysz mu ten łeb czy nie?
- Dobra, ale to może kiedy indziej. Jak narazie będę się zbierać do domu - chłopak spojrzał na zegarek
Po porzegnaniu z Kelvinem udałam się do domu i jak zwykle poszłam spać.


«Następnego dnia»

Po latach słuchania darcia i tak dalej nagle wzięło mnie na jakieś smęty. Od samego rana katowałam się jakimiś depresyjmymi piosenkami sama nie wiedząc czemu. Chciałam dziś jechać w teren z Roską, lecz wyszło jak zwykle. Co tylko wyszłam z domu zaczęło lać. Szybkim krokiem ruszyłam do stajni. Wchodząc do budynku przywitało mnie radosne rżenie koni. Przywitałam się ze wszystkimi, podrzucając Ghost'owi kilka jabłek do żłoba, po czym udałam się do boksu BellaRosy.

Po osiodłaniu klaczy poszłam z nią na halę. Cieszyłam się z możliwości puszczania muzyki w budynku, co możemy teraz zrobić poprzez zamątowane niedawno głośnki. Puściłam "Suffering for Love", po czym wsiadłam na Roskę zaczynając trening. Na sam początek roboczym stępem przejechałyśmy pięć kółek, włączając póżniej wolty i inne ćwiczenie mające na celu rozciągnięcie klaczy. Po tym przyspieszyłam lekko krok konia skracając wodze, dając mu sygnał, że teraz ma się skupić. Jadąc długą ścianą dałam Belli sygnał do zakłusowania. Jechałyśmy spokojnym kłusem. Co jakiś czas zatrzymywałam klacz w celu poćwiczenia przejść kłus-stęp, stęp-kłus jak i od stój do kłusa i z kłusa do stój. Po ostatnim przejściu do stępa dałam klaczy luźną wodzę, robiąc krótką przerwę. Zjechałam do środka hali żeby nie robić dodatkowych kilometrów w stępie. Po około pięciu minutach spokojniej jazdy znów wyjechałam na ścianę tym razem kłusem pośrednim. W spokojnym tempie zaczęłyśmy najeżdżać na leżące na środku hali drążki. Klacz pokonywała je bez żadnych puknięć, wysoko podnosząc nogi. Pierwsze swa przejazdy zrobiłam anglezując nad drążkami, a pozostałe już w półsiadzie, dodając zagalopowanie po drążkach i przejście do kłusa po paru fule. Później zaczęłyśmy najeżdżać na kżyżaki porozstawiane po hali. Były dość niskie, ale nie przeszkadzało mi to bo Roska dawno nie chodziła pod siodłem, więc nie chciałam od razu za dużo od niej wymagać. Sktóciłam wodzę nakierowywując izabelowatą klacz na przeszkodę stojącą naprzeciwko trubun. Klacz położyła po sobie uszy, po czym skręciła centralnie przed krzyżakiem przy tym prawie zrzucając mnie ze swojego grzbietu.
- Co ci? - zapytałam poprawiając dosiad - Znów masz swoje chumorki?
Nie dając klaczy satysfakcji, że postawiła na swoim, ponowiłam najazd na tą samą przeszkodę. Tym razem Roska skoczyła, za przeszkodą strzelając dość pokaźnego barana.
- Zachowujesz się gorzej niż Theze jak go Con zajeżdżał - westchnęłam kierując Bell na następną z przeszkód
Tym razem padło na szereg skok wyskok. Klaczka bardzo lubiła to ćwiczenie, więc bez żadnego "ale" przejechała tą przeszkodę. Wymyślony w mędzy czasie parkur przejechałam jeszcze kilka razy, a składał on się z krzyżaka, potem najazd na stacjonatę, szereg na pięć fule, okser z dwóch krzyżaków i na koniec szereg skok wyskok. Przez większą część treningu nie zwracałam co leciało z głośników. Dopiero teraz zwróciłam uwagę, że chyba przydałoby się w końcu zamienić te smęty na coś bardziej nadającego się do treningu. Przeszłam do kłusa. Przejechałam kilka kółek w rzuciu z ręki, po czym zwolniłam klacz do stępa. Wyciągnęłam telefon w celu zmienienia utworu lecącego w tle, lecz na ekranie wyskoczyło mi nieodebrane połączenie od mamy.
- Ciekawe co chcała - powiedziałam wyłączając muzykę
Rozstępowałam klacz, po czym odprowadziłam ją do stajni. Tam rozsiodłałam ją, zakładając potem derkę żeby się nie przeziębiła.

Cały dzień minął mi strzasznie szybko. Nim się zorientowałam była już dwudziesta druga i przydałoby się żebym poszła spać bo jutro praca. Przebrałam się w piżamkę, umyłam zęby, po czym położyłam się do łóżka. Jak zwykle miałam problemy żeby zasnąć, lecz w końcu odpłynęłam w świat snów...



No to napisz co tam u Kelvina, a potem wracamy do wątku XD
BellaRosa +20um
1022 słów = 300$

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz