9.03.2019

Od Conor'a

Jak zwykle wstałem dość wcześnie, ogarnąłem parę spraw w domu, po czym udałem się do stadniny. Tydzień temu mieliśmy jechać z Tobiasem po nowe konie, ale właścicielka stadniny w Hill Town zadzwoniła, że jednak nie może w ten dzień, więc rumaki zabieramy jutro. Niezbyt pasowała mi ta zmiana planów, ale co mam do gadania? Musiałem się do tego dostosować i kropka. Spojrzałem na zegarek. Dziś w palanach miałem lekką pracę z Jockerem z małymi przeszkodami, po czym trening z Theze i ogarnięcie Ghost'a. Moim zajęciem nie jest trenowanie koni, ale Jocker jest dość młody, więc właścicielka poprosiła mnie o pomoc w pracy z nim. Nie sprawiło mi to jakiś problemów ponieważ lubię pracę z młodymi końmi, zważając tez na to, że mam mnóstwo wolnego czasu, mogłem trenować mniej więcej codziennie, chyba, że akurak wpadło jakieś zlecenie na tatuaż lub obraz. Ziewnąłem po czym skierowałem swoje kroki do stajni koni szkółkowych.

Jocker amacznie spał w swoim boksie
- Hejla młody - powiedziałem wchodząc do jego stanowiska
Fiord popatrzył na mnie, po czym wrócił do wcześniej wykonywanej czynności. Wzruszyłem ramionami. Koń ten miał swój charakterek oraz też wyrąbane jak ktoś wbijał mu rano do boksu. Poszedłem po szczotki, po czym zająłem się czyszczeniem wałacha. Nie był on jakoś wybitnie brudny, więc nie zajęło mi to zbyt dużo czasu. Udałem się odnieść skrzynkę na szczotki, a potem poszedłem do siodlarni po sprzęt, w którym zazwyczj chodził Jock. Po osiodłaniu wałacha ruszyliśmy na placyk. Zważając na piękną pogodę postanowiłem trenować na zewnątrz gdzie miałem już poustawiane przeszkody. Wprowadziłem go na parkur, zamykając bramę, po czym poprowadziem go na środek żeby spokojnie na niego wsiąść. Podciągnąłem popręg, co jak zwykle wiązało się z tym, że Jock postanowił sobie ruszyć przed siebie i nie było go jak zatrzymać. Po małej batalii z wałachem poprawiłem strzemiona i wskoczyłem na grzbiet wierzchowca. Na początek jechałem po ścianie spokojnym stępem co jakiś czas kierując młodego na wolty oraz zmiany kierunku. Dziś chyba był jego lepszy dzień bo na każde wydane przeze mnie polecenie odpowiadał poprawnie i nie brykał ani nie uciekał do środka jak to miał w zwyczaju robić. Po porządnym rozstępowaniu, ruszyliśmy kłusem. Najpierw parę kółek bez żadnych figur, po czym dołączyłem wolty, półwolty, wężyki i tym podobne. Kiedy wałąch trochę się rozluźnił zacząłem najeżdżać na drążki. Jock nie lubił takich przeszkód, lecz musiałem go nauczyć je akceptować, a nie próbować je przeskoczyć, dlatego skierowaliśmy się na szereg około dziesięciu drągów. Wałach trochę zdziwiony, że nie może przez nie tak poprostu skoczyć, niezgrabnie pokonał przeszkodę, potykając się na niektórych jej członach. Pochaliłem go za starania, po czym znów najechaliśmy na szereg. Tym razem zaraz za nim dałem mu sygnał do galopu. Pojechaliśmy wyrzszym chodem 3 fule i przeszliśmy do kłusa żeby znów najechać na drążki. Ćwiczenie to powtóżyliśmy jeszcze cztery razy. Zwolniłem wałacha do stępa, klepiąc go po szyji. Zrobiliśmy sobie krótką przerwę w czasie której zrobiliśmy rzucie z ręki. Mówiąc szczerze wychodziło mu ono coraz lepiej i tym samym coraz bardziej zaczął się rozluźniać pod siodłem. Wyjechałem na ścianę i zagalopowałem. Przejechaliśmy kilka kółek w obydwie strony oraz kilka wolt. Po przegalopowaniu ostatniego kółka skierowałem fiorda na niewielkiego krzyżaka ustawionego na długiej ścianie. Jock wybił się trochę za wcześnie, lecz można mu to wybaczyć bo dopiero się uczy. Drugi najazd wyszedł o niebo lepiej. Jocker skakał z dużym zapasem i zaangażowaniem. Nakierowałem go na następny krzyżak stający parę metrów w prawo od tego, który właśnie pokonaliśmy. Wałach postawił uszy i z wielkim skupieniem pokonał kolejną przeszkodę. Po przejechaniu kilka razy niskiego parkuru, dałem sygnał do przejścia do kłusa. Przejechaliśmy parę kółek, po czym przeszliśmy do stępa. Pojeździłem jeszcze chwilę po parkurze żeby Jock trochę wysechł. Zatrzymałem go na środku pochwaliłem, po czym zsiadłem. Pogłaskałem walacha, który wyglądał na zmęczonego treningiem. Poluźniłem popręg, po czym poszliśmy do stajni. Tam rozsiodłałem go i zarzuciłem nań derke.

Wszedłem do boksu Theze. Chciałem dziś zabrać go w teren, ponieważ pogoda była idealna na skoki w terenie lub chociaż dzikie galopy na pobliskich polach. Przywitałem się z ogierem, po czym poszedłem po strzynke ze sprzętem do czyszczenia. Wyciągnąłem zgrzebło, zaczynając usuwać zaschnięte błoto z sierści siwka. Po tej czynności poszukałem miękkiej szczotki żeby usunąć kurz, a potem grzebień żeby rozczesywać grzywę i ogon Antitheze. Poklepałem wierzchowca po szyji, po czym wziąłem ze skrzynki kopystke i zacząłem czyścić kopyta ogiera.
- Mamy dla ciebie propozycje nie do odrzucenia - Thejla oparła się o drzwi boksu Theze
- Jaką? - zapytałem z zaciekawieniem malującym się na twarzy
- Razem z mamą rozmawiałyśmy na temat Ghost'a i uznałyśmy, że najlepiej będzie jeśli srokacz zostanie twoim koniem - dziewczyna uśmiechnęła się - Papiery już gotowe. Musisz tylko podpisać - dodała widząc, że zabrakło mi słów
- Na prawdę nie wiem co mam powiedzieć - odłożyłem kopystkę do skrzynki
- Nic nie musisz mówić. Dokumenty są w biurze - Thejla oddaliła się w stronę wyjścia
Szok, który zapewne malował się na moje twarzy był zaiste dość zabawny. Aż takie zaufanie właścicielki stadniny budziło we mnie zdziwnienie. Rozumiem dawanie mi młodych koni do pracy, ale powierzenie mi dopiero co odratowanego konia? To było dla mnie zaskakujące, lecz mogłem to też potraktować jako swoiste wyróżnienie. Odłożyłem skrzynkę na miejsce, po czym szybkim krokiem udałem się do biura w celu podpisania dokumentów.

Gdy wszedłem do pomieszczenia nikogo tam nie było. Rozglądnąłem się. Na biurku leżał stosik papierów. Podszedłem i zacząłem je przeglądać. Były to te o których mówiła Thejla. Wziąłem leżący obok długopis po czym popodpisywałem gdzie trzeba i odłożyłem je na miejsce. Dalej nie mogłem uwierzyć, że dażą mnie tu aż takim zaufaniem. Jeszcze raz spojrzałem na popiery, po czym opóściłem budynek. Swoje kroko skierowałem do stajni stajennej gdzie dotychczas stał Ghost.
- Co tam chudzielcu? - oparłem się o drzwi boksu
Ogier popatrzył na mnie rżąc na powitanie.
- Co powiesz na mały spacer? - uśmiechnąłem się wchodząc do boksu
Ghost trącił mi rękę, po czym wrócił do konsumowania siana. Poklepałem go po szyji. Ogier wyglądał o niebo lepiej niż jak tu zawitał. Grzywę miał przyciętą, tak samo jak ogon, a sierść była już wlepszym stanie. Wolontariusze zadbali o to żeby nie wyglądał jak nieszczęście, kąpiąc go i smarując różnymi odrzywkami, co jak widać pomogło. Udałem się po kantar i uwiąz do siodlarni. Zabrałem pierwszy lepszy, po czym wróciłem do ogiera. Wszedłem do boksu. Ogier spojrzał na mnie podnosząc głowę z nad żłobu, co wykorzystałem powoli zakładając kantar na łeb srokacza. Zapiąłem uwiaz do kółka przy kantarze. Otworzyłem szerzej drzwi, wyprowadzając Ghost'a na korytarz. Zamknąłem drzwiczki, po czym skierowałem się do wyjścia ze stajni. Wyszliśmy na zewnątrz. Ogier rozglądnął się dookoła z dużym zainteresowaniem. Zabrałem go na przechadzke wokół terenów Horse Heaven. Srokacz zatrzymywał się przy każdej rzeczy, która jakkolwiek wydawała mu się nowa lub na tyle ciekawa, żeby ją obwąchać. Po spacerze zaprowadziłem chudzielca do jego nowego boksu, który przygotowałem w międzyczasie.
- Tu będziesz teraz mieszkał - powiedziałem wpuszczając go do boksu
Ogier obszedł całe stanowisko, obwąchał co się dało, po czym przez kratkę odgradzającą go od sąsiada, przywitał się z Theze, obok którego teraz będzie stał. Specjalnie ustawiłem ich koło siebie żeby mieć blisko od jednego do drugiego. Zamknąłem boks, udając się do siodlarni po lonże. Dzisiejszy "trening" chciałem poświęcić na naukę chodzenia na lonży. Wygrzebałem czarny sznurek z szafy, po czym wróciłem do Ghost'a.

- Nie spodziewałem się, że będziesz umiał chodzić na lonży - zdziwiłem się widząc jak ogier grzecznie idzie wokół trenera
Nie brałem bata, bo srokacz mógłby źle to odebrać. Z obdukcji wyszło, że bardzo często był bity przez poprzednich właścicieli mógł więc nie zaakceptować tego, że wziąłbym takowy sprzęt na nasz pierwszy trening. Z dokumentów dowiedziałem się też o tym, że próbowali go zajeżdżać w wieku mniej więcej dwóch lat. Na całe szczęście weterynarz nie stwierdził problemów z kręgosłupem. Ghost grzecznie szedł stępem po okręgu, z głową nisko nad ziemią. Dałem mu sygnał do zatrzymania. Chciałem teraz ustalić z nim sygnał na jaki ogier miał zmienić kierunek, lecz później skapnąłem się, że przecież dopiero zaczynamy pracę.

Podeszliśmy z Ghost'em do karuzeli. Weszliśmy do środka. Dałem ogierowi pooglądać budynek, po czym udaliśmy się po Antitheze. Miałem nadzieję, że siwy pokaże srokaczowi o co chodzi. Wpuściłem Theze do pierwszego stanowiska po czym włączyłem maszynę. Razem z młodym stanęliśmy w niewielkiej odległości żeby mógł popatrzyć na wariata. Po kilku kółkach zatrzymałem karuzele, po czym wprowadziłem Ghost'a do stanowiska za siwym. Srokacz powoli szedł rozglądając się wokół, z postawionymi na sztorc uszami. Kilka minut później ogier czuł się już trochę pewniej na karuzeli i szedł rozluźniony z głową w dół.

Po dniu pełnym wrażeń wróciłem do domu. Jutro nie odpuszczę Theze terenu.



Jocker +20um
Ghost +20um
1412 słów = 380$

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz