2.03.2019

Od Taehyunga - C.D. Thomasa

Cudownie, pierwsza spotkana przeze mnie osoba była umazana krwią od stóp do głów, a jego dłoń ląduje na kawałku mojej twarzy, bym tylko jeszcze bardziej się nie ubrudził. Naprawdę nie sądziłem, że aż tak szybko kogoś spotkam i to jeszcze w takiej sytuacji!
- Jestem weterynarzem! - mężczyzna uniósł dłonie w górę, a ja uśmiechnąłem się delikatnie na ten gest. Niczym na przesłuchaniu.
- Spokojnie, to moja wina. Powinienem bardziej uważać, jak zwykle nie patrzę się na otoczenie - orzekłem, drapiąc się w kark. - Cóż, może przynajmniej ty będziesz mi mógł pomóc.
Zapytałem go o parę rzeczy, a najważniejsze - jak dość do boksu mojego konia - zostawiłem na koniec. Nie chciałem zbytnio go męczyć, pewnie chciałby się wykąpać i odpocząć po wykonanej pracy.
- Wiesz, jak się umyję chętnie wpadnę i zobaczę twojego konia. Jeszcze go prawdę mówiąc nie widziałem - powiedział i poszedł w swoją stronę. A ja po chwili już byłem na miejscu. Vel stał z tyłu boksu prawie wcale się nie ruszając, choć jego prawe ucho było skierowane w stronę drzwi. Wiedziałem, że pewnie tak będzie. Koń ten mocno przywiązał się do miejsce, gdzie został odratowany, może znów czuje się jak samotnie tak jak wtedy.
- Hej, Velsignet. Co tam, wielkoludzie? - pogłaskałem go po szyi, gdy tylko podszedł do mnie bliżej, opierając łeb o moją klatkę piersiową. Wyjąłem z kieszeni małą buteleczkę olejku lawendowego i zacząłem wcierać okrężnymi ruchami w jego nozdrza, ciągle uspokajająco do niego mówiąc. Zawsze zastanawiałem się jak to będzie wszystko wyglądało w stadnine takiej jak ta. Nasz parkur składał się z dwóch przeszkód, choć Nick, sąsiad hodujący konie, pozwalał nam czasem użyć jego toru do ćwiczeń. Ale nie było to na tyle często na ile byśmy potrzebowali.
- Spokojnie, obiecałem, że już nigdy cię nie zostawię. Będę przy tobie zawsze. - szepnąłem. Po chwili na korytarzu rozległy się szybkie kroki, a w drzwiach stanął nasz czyściutki weterynarz. Wszedł powoli i stanął obok niego, obserwując całą sylwetkę konia. Po chwili wystawił rękę przed siebie by dotknąć jedne z blizn, ale koń postawił po sobie uszy, lecz nie odsunął się.
- Niedługo przestanie tak robić, przyzwyczai się.
- Skąd to ma?
- Jego pierwszy właściciel chyba nie był tak szczęśliwy z jego posiadania i jego umiejętności jak ja. - zaśmiałem się, wylewając mu na dłonie odrobinę olejku - Teraz ty spróbuj.

Thomas?
371 słów → 60$ 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz