6.02.2019

Od Conor'a cd. Riley

Po porzegnaniu z dziewczyną udałem się do stajni ogarnąć siwego, który po berku z Zero nie był już tak siwy. Otworzyłem drzwi boksu i wpuściłem tam Theze. 
- Dobra brudasie... Rozsiodłam cie, potem wyczyszcze i wypuszczę na padok. Tylko się nie upierdziel znowu, bo nie dostaniesz jabłka - koń popatrzył się na mnie jakbym właśnie powiedział jakąś groźbę karalną
Tylko się uśmiechnąłem i poklepałem go po szyji. Odpiąłem popręg po czym ściągnąłem siodło z grzbietu konia wieszając je później na drzwiach od boksu jak to miałem w zwyczaju. Po tej czynności zająłem się odpinaniem ochraniaczy.
- Siema Con - do stajni wszedł Tobias i od razu skierował się w moją stronę
- No siema - powiedziałem przybijając mu piątkę na przywitanie
- Jazdy nie masz. Młoda się pochorowała
- I z tą informacją przychodzisz akurat ty? - zaśmiałem się
- Pani Camanera mi przekazała przy okazji z prośbą żebyśmy jutro pojechali do Hill Town wybrać jakieś nowe konie. Sama nie może, a Thejla ma za dużo roboty, więc powiedziała żebyś to ty pojechał - chłopak oparł się o kolumnę od boksu
- Spoko. O której to i ile koni maksymalnie mamy zabrać? - zapytałem
- Mamy pojechać koniowozem na dwa konie, więc pewnie dwa. Koło 12... Trochę jednak drogi przed nami, a powiedziała że mamy być punkt 15 na miejscu
- Da się załatwić. Odwołam lekcje od południa do końca dnia albo znajdę zastępstwo - powiedziałem ściągając Antitheze halter i zakładając zwykły kantar
- To jesteśmy zgadani... Jakby co będę jutro na ciebie czekał w saloniku - Tobias zaczął kierować się do wyjścia
- Ok. Dozo - powiedziałem na odchodne
- Dozo - usłyszałem zaraz przed tym jak doszedł mnie dźwięk zamykanych drzwi od stajni
Wziąłem sprzęt i udałem się go odnieść do siodlarni. Otworzyłem drewniane drzwi i wszedłem do pomieszczenia. Na całe szczęście nikogo tam nie było, więc mogłem rozwalić cały sprzęt na podłogę i poszczególne elementy odłożyć na swoje miejsca. Przystanąłem chwilę wyciągając telefon z kieszeni po czym sprawdziłem rozkład jazd, który miałem na jutro. Nie było tego dużo... Raptem 5 jazd. Obdzwoniłem kogo trzeba znajdując sobie zastępstwo po czym wysłałem SMS do pani Camanera z prośbą o napisanie o jednorazowej zmienie instruktora uczniom, do których nie miałem akurat numerów. Obróciłem się i wszedłem w głąb pomieszczenia w celu wyciągnięcia mojej torby z szafki.

- Dobra... Psy jak zwykle pewnie z tobą pójdą więc nie będziesz sam na pastwisku - powiedziałem prowadząc ogiera
Ten tylko parsknął i popatrzył w bok gdzie truchtały psy. Te machając ogonami pobiegły w najgłębszy śnieg żeby jeszcze trochę się pogonić. W drodze przeszkodził mi dźwięk przychodzącej wiadomości. Odruchowo sprawdziłem telefon... Co okazało się moim największym błędem.
Nadawca: Nieznany numer
Treść: 'Jak tam twojej nowe życie Conor? J.F'
Od kąd poszedłem na odwyk urwałem kontakty ze wszystkimi, którzy mieli styczność z tym epizodem mojego życia. Znaczy się tak myślałem. Ten idiota musiał jakoś mnie znaleźć... Czemu akurat teraz? I najważniejsze... Jak?
- Kur.... - ugryzłem się w język wkładając telefon do kieszeni kurtki... Miałem nie przeklinać i tak niech zostanie
Otworzyłem bramę na pastwisko i wpuściłem tam Theze wraz z Vito i Hadesem. Psy bardzo lubiły przebywać z ogierem na pastwisku co nie przeszkadzało mi bo miałem je z głowy dopóki nie będziemy musieli zbierać się do domu.
- Przyjdę po ciebie gdzieś koło 21... Wybiegają się - powiedziałem głaszcząc Antitheze po pysku
Ten tylko parsknął i pogalopował ścigać się z psami. Uśmiechnąłem się smutno i poszedłem w swoją stronę. 

Udałem się do saloniku żeby, jak to mam w zwyczaju o tak pięknej porze, zrobić sobie mocną kawę. Wszedłem do pomieszczenia po czym zabrałem się za poszukiwania słoika z tymże zacnym składnikiem napoju. Po znalezieniu zguby nasypałem dwie łyżeczki i zlałem wcześniej nastawionym wrzątkiem. Nie dodawałem cukru... Po co komu cukier do kawy? Powoli przeniosłem kubek z wrzątkiem na ławę w części relaksacyjnej saloniku samemu siadając na jednym z foteli. Wyciągnąłem szkicownik oraz ołówek z torby i zabrałem się za rysowanie.
- Nie przeszkadzam? - nagle przede mną pojawiła się jedną z nowych uczennic stadniny
Nie usłyszałem nawet jak wchodziła. Z tego co wiedziałem posiadała ona wałacha arabskiego w wieku skończonych dwóch lat i ośmiu miesięcy... Tak w sumie to nawet nie wiem jak ma na imię, ale jak tu przyszła to zapewne na jakieś problemy z pracą z nim i właścicielska SHH wysłała ją do mnie.
- Nie przeszkadzasz - odpowiedziałem zamykając zeszyt
- Pani Camanera mówiła, że zajmujesz się młodymi końmi
- Prawda - powiedziałem biorąc łyk jeszcze gorącej kawy - Potrzebujesz pomocy? - zapytałem po chwili
- W sumie to tak... W ogóle nie umiem dogadać się z Macabre - dziewczyna popatrzyła na mnie
- I myślisz, że ja ci pomogę? - zmarszczyłem brwi chowając szkicownik z powrotem do torby
- Słyszałam, że dogadasz się z każdym koniem
- Gdzie masz tego gagatka? - zapytałem kierując się w stronę wyjścia wraz z kubkiem kawy, której oczywiście nie mogłem zostawić
- Czyli pomożesz? - dziewczyna poderwała się z miejsca i ruszyła za mną
- Sie wie... Tylko jak masz na imię bo z tego wszystkiego to nawet go nie podałaś - powiedziałem otwierając drzwi i puszczając ją przodem
- Dajana - lekko speszona spuściła wzrok 
- Moje imię już chyba znasz, ale z grzeczności je podam. Conor - uśmiechnąłem się przyjaźnie 

- Oto Dance Macabre - powiedziała podchodząc do pastwiska na którym znajdował się siwy arabek 
- Legendarna siwa maść jak widzę - zaśmiałem się 
- Zgadza się... Siwe zwykle bardzo trudno doprowadzić do ich naturalnej maści - blondynka w końcu poczuła się pewniej w moim towarzystwie i również się zaśmiała
- Wiem coś o tym...
- Też masz siwka? - zapytała
- Yhm - przytaknąłem - Nazywa się Antitheze i jest angloarabem. Może nawet miałaś okazję jeździć na jego matce, a mianowicie Bigotce
- Faktycznie... To ta gniadoszka z gwiazdką?
- Dokładnie 
W tym czasie rumak mojej nowej znajomej podszedł do nas i zaczął się nam przyglądać.
- W czym tkwi wasz problem? - zapytałem dając wałachowi obwąchać moją dłoń 
- Na ogół Macabre nie słucha mnie gdy próbuję z nim pracować na lonży, a o próbach nauczenia go czegoś oprócz chodzenia na uwiązie i podawanie nóg nie wspomne... 
- Czyli mamy pana buntownika... - powiedziałem - Zobaczymy czy hala jest wolna i możemy zabrać go na mały test na lonży. Ty będziesz siedziała obok, a ja spróbuję zobaczyć co jest nie tak. Zgoda? - popatrzyłem na nią upijając trochę kawy, która przez zimno panujące na dworze zdążyła już trochę przestygnąć
- Zgoda - powiedziała z lekkim uśmiechem na twarzy
Skierowaliśmy się w stronę hali. W sumie nie spowodowałem się tam nikogo zważając na to, że była już dziewiętnasta lecz podchodząc do zadaszonego budynku można było z niego usłyszeć parskanie konia. Podeszliśmy pod bramę. Na hali znajdowała się Riley wraz z Zero Two, która będąc bardzo zajęta jazda nawet nas nie zauważyła.
- Czyli na to wychodzi, że musimy przyjść później - powiedziałem kierując się z powrotem do aneksu - Lepiej nie przeszkadzać... Zero jest porywcza - uśmiechnąłem się na wspomnienie dzisiejszej ganianiny po polanie
- Znasz tą dziewczynę co ją widzieliśmy na hali?
- W sumie to poznałem ją dopiero dziś, ale wydaje się spoko - powiedziałem zgodnie z prawdą
- Spoko - powiedziała gdy jej telefon zaczął dzwonić - Przeproszę cię na chwilę. Muszę odebrać - odeszła na bok w celu kontynuowanie rozmowy
Ja w tym czasie zdążyłem skończyć kawę i szczerze nie wiedziałem co zrobić z kubkiem stając na środku ścieżki... Theze zapewne znalazłby jakąś zabawę, a kubek najpewniej by rozwalił.
- Niestety nie mogę uczestniczyć w lonży. Muszę pilnie jechać do domu - powiedziała chowając telefon do kieszeni spodni
- Nic nie szkodzi. Jutro wszystko ci opowiem o ile uda mi się w ogóle złapać wolną halę
- Spoko, spoko... Tak w ogóle to dzięki, że zgodziłeś się pomóc
- Nie ma za co
- To do zobaczenia - powiedziała blondynka kierując się w stronę bramy
- Narka - pomachałem jej po czym udałem się odnieść kubek

Po godzinie 19 udałem się na halę w celu trenowania araba Dajany. Narazie nie będę robić z nim nic ambitnego. Może nauczę go kilku sztuczek żeby nie kojarzył pracy tylko z nudnym chodzeniem na lonży. A może w tym tkwi problem? Może Dance po prostu nudzi się na treningach... No cóż. Musiałem to sam wykryć i zaradzić temu jak najlepiej tylko umiem. Westchnąłem i podszedłem do budynku, w którym znajdowała się... Riley.
- Hej - przywitałem się, zamykając za sobą furtkę
Dziewczyna odmachala mi zmierzając spokojnym krokiem w moją stronę
- Hah, tak myślałam, że jeszcze się spotkamy, ale nie przypuszczałam, iż stanie się to tak szybko! - roześmiała się z lekka zakłopotana moją obecnością tutaj
Wzruszyłem ramionami również cicho się podśmiewając.
- Trenujesz? - zapytała brunetka zerkając na lonże, którą trzymałem w ręce
Skinąłem głową, po czym obróciwszy się przez ramię wskazałem drugą ręką przebiegającego za zagrodzeniem siwego wierzchowca - Tak, powiedzmy. Pomagam pewnej osóbce w zajeżdżeniu tego tu oto eleganta, tym się zajmuję. - wyjaśniłem w międzyczasie idąc po Dance Macabre na pastwisko
Arab posłusznie podbiegł do bramy, przy okazji dokładnie sprawdzając moje kieszenie na wypadek gdybym zupełnie przypadkiem miał przy sobie coś do jedzenia.
- Po treningu dostaniesz - powiedziałem klepiąc go po szyji po czym przypiąłem lonże do kantara, wyprowadzając wałacha na ścieżke
Skierowałem się na halę. Dokładnie zamknąłem furtkę po czym udałem się na jej środek gdzie stała, uważnie się nam przyglądająca, Riley. 
- To jest Dance Macabre. Wałach rasy arabskiej mający skończone dwa lata i osiem miesięcy. Dajana poprosiła mnie żebym sprawdził czemu się nie słucha na lonży i tak dalej... A teraz sobie tu jesteśmy bo wcześniej hala była zajęta. Nie chcieliśmy ci przeszkadzać - dokładniej nakreśliłem dziewczynie co dokładniej robię tu o tej porze
- Byłeś tu jak trenowałam z Zero? - zapytała zaskoczona 
- Tylko przez chwilę... - wzruszyłem ramionami kierując wałacha na okrąg wokół mnie - Jeśli pozwolisz... Teraz chwile popracuje z Macabre. Możesz zostać i popatrzyć jeśli masz ochotę
Dziewczyna podeszła do bandy i wskoczyła na nią siadając na jej szczycie.
- Czyli mam rozumieć, że mamy widownie... Dance Macabre postaraj się bo nie chce wyjść na jakiegoś początkującego co z końmi sobie nie radzi - zaśmiałem się, na co Riley zrobiła to samo 
Przez około 10 minut pozwoliłem wałachowi na przyzwyczajenie się do mnie i swobodne stępowanie na lonży, po czym dałem mu sygnał do ruszenia kłusem. Dance grzecznie chodził po okręgu nie wykazując żadnych chęci do nieposłuszeństwa. Z lekkim zdziwieniem dałem mu sygnał do zmiany kierunku, na co zareagował od razu, przed tym przechodząc do stępa, a potem znów zakłusowywując.
- Nie jestem specem... Ale ja tu nie widzę żadnych problemów z lonżą - powiedziała Riley przyglądając się jak chodzi arab
- Dokładnie.... Może ona po prostu.... Nie jest tak stanowcza jak trzeba? - zacząłem głośno myśleć 
Po chwili milczenia zatrzymałem araba do stój.
- Mogłabyś spróbować teraz ty go wylonżować... Żebym miał porównanie. Zwykle bym poprosił o to właściciela, ale Dajana musiała jechać pilnie do domu - powiedziałem patrząc na dziewczynę siedzącą na bandzie
- Spoko - powiedziała zeskakując i podchodząc do nas 
Podałem jej lonże po czym odeszłem kawałek żeby obserwować pracę konia. Po pół godziny stwierdziłem, że koń chodzi tak samo jak wtedy co ja byłem na miejscu Riley.
- Dobra. Zaiste dziwne... Koniec na dziś - powiedziałem - Dzięki za pomoc - uśmiechnąłem się do dziewczyny gdy ta podawała mi sznurek
- Nie ma za co... Muszę przyznać, że masz smykałkę do młodych koni - skierowaliśmy się ku wyjściu z hali
- Heh... Od dawna zajmuje się młodzikami i szczerze mówiąc lubię to - pchnąłem furtkę i obydwoje wraz z koniem udaliśmy się do stajni odprowadzić wierzchowca 

- Od kiedy masz Theze? - zapytała dziewczyna przerywając niezręczną ciszę
- Od kiedy skończył rok i sześć miesięcy- powiedziałem wpuszczając siwka do boksu 
- Czyli dość długo jak mniemam
- Yhm... A Zero? Od kiedy należy do ciebie? - odbiłem piłeczkę
- W sumie... Nie myślałam o tym ile ją mam. Najważniejsze, że w ogóle ją mam - powiedziała dziewczyna, po czym znów zapadła cisza trwająca aż po moment kiedy weszliśmy do siodlarni żebym mógł odłożyć lonże

- Jakieś plany na jutro? - zapytała brunetka kiedy weszliśmy do salonu, sama idąc do aneksu kuchennego w celu przygotowania sobie jakiegoś napoju
Było już grubo po 20 i sam się dziwiłem, że aż tak długo byłem w stajni
- Na poranek to nie... Później jadę z Tobiasem po nowe konie. W sumie.... Chciałabyś się zabrać z nami? - zapytałem sam nie wiedząc czemu... 



Riley ^^?

1944 słowa → 480$

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz