19.02.2019

Od Thejli cd. Kelvina

- Przyznam, że szło Ci świetnie - powiedział chłopak, kiedy postanowiłam podjechać do niego po skończeniu treningu - Chyba będzie trzeba częściej tutaj przyjeżdżać - dodał głaszcząc swojego wierzchowca
- Mówiąc szczerze, wam też bardzo dobrze poszło. Nie widać po was przerwy w trochę bardziej wymagających treningach - powiedziałam zatrzymując kasztanka - A przyjeżdżać możesz kiedy tylko zechcesz. Mnie możesz znaleźć wszędzie. Chyba, że akurat będę chora - dodałam śmiejąc się
- Stały bywalec jak widzę - chłopak ruszył stępem
- A żebyś wiedział. Taki już los trenera - poklepałam Viavai'a po szyji

Po rozstępowaniu koni poszliśmy do stajni. Na całe szczęście śnieg padał tylko podczas naszego treningu, a teraz zza chmur wyszło piękne słońce. Jak na zimę to była dość dziwna sytuacja. Zwykle zawsze zasypywało nas śniegiem i nic nie dało się robić.
- To teraz rozsiodłać i na pastwisko - powiedziałam patrząc na wałacha
- Nie przeziębi się? - zapytał Kelvin przyglądając się jak zwykle, bardzo spoconemu folblutowi
- Da się pod solarkę i wyschnie - powiedziałam - On tak zawsze - uprzedziłam pytanie mojego treningowego towarzysza
Faktem jest, że Viavai bardzo się pocił nawet jak nie skakaliśmy jakiś trudnych i wymagających parkurów. Tak ma i kompletnie nie wiem jak sobie z tym poradzić.

Weszliśmy do stajni po czym każde z nas udało się zaprowadzić swojego konia do odpowiedniego boksu. Później miałam zamiar skoczyć zobaczyć co tam u Ghost'a. Zapewne nikt się jeszcze po niego nie zgłosił. W sumie to co ja sobie myślę? Przecież w przeciągu paru godzin na pewno nikt jeszcze nawet nie zauważył ogłoszenia. Wpuściłam kasztanka do boksu po czym zabrałam się za ściąganie sprzętu. Po rozsiodłaniu wałacha udałam się odnieść sprzęt do stajni. Rozwaliłam go na podłogę i po kolei każdą rzecz odwieszałam na swoje miejsce. Czaprak położyłam tak, że strona która styka się z ciałem konia była od wierzchu w celu wysuszenia go, bo jak zwykle był przepocony w miejscu gdzie znajduje sie siodło. Gdy już uporządkowałam sprzęt skierowałam się do drzwi i wyszłam na korytarz stajni. 

- Kurde... - popatrzyłam na zegarek
Było już trochę po 13, więc nie miałam za dużo czasu żeby skoczyć do księgarni po jakieś książki przed planowanym treningiem z Bigotką. 
- Co jest? - Conor, który wcześniej zajęty był piciem herbaty na kanapie w salonie, popatrzył na mnie pytająco 
- Chciałam pojechać do księgarni, ale już torche późno - westchnełam wkładając kubek do zmywarki 
- Przecież jest dopiero dziesięć po... 
- Mam trening o trzynastej pięćdziesiąt. No nic. Najwyżej jutro pojadę, ale nie wiem jak wytrzymam bez jakiejś książki do snu - zaśmiałam się  
- Dużo czytasz? - zainteresował się chłopak 
- Jak tylko znajdę czas. Nie jestem jakimś molem książkowym, ale dobry kryminał zawsze spoko - popatrzyłam na niego 
Przez dość krótki czas zdążyliśmy chyba omówić wszystkie książki jakie przeczytaliśmy oraz wymienić się poglądami jeśli okazało się, że przeczytaliśmy te same tytuły. Gdzieś koło wpół do drugiej nasze drogi się rozeszły. Pożegnaliśmy się i każde z nas poszło do swoich spraw.


«Następnego dnia cx»

- Właściciele Ghost'a mają się dziś zgłosić - oznajmiła mama wbijając do mojego pokoju
- Spoko. O której? - zapytałam patrząc na nią z nad ekranu laptopa
- Gdzieś koło piętnastej
- Yhm.... Pójdę sprawdzić czy jest czysty i w razie czego go ogarnę - położyłam rękę na obramowaniu ekranu laptopa po czym go zamknęłam
Mama wyszła z pokoju, a ja zabrałam się za ogarnianie życia czyli w sumie szukanie bryczesów i kurtki do stajni.

 - Witaj trupie - powiedziałam otwierając drzwi boksu
Srokacz popatrzył na mnie i lekko zastrzygł uszami.
- Jak widzę siano ci już przynieśli - popatrzyłam na stertę suchej trawy koło jednej ze ścian boksu
Ogier wyglądał na czystego. Najwyraźniej nie postanowił się tarzać przez noc, przez co oszczędził mi czyszczenia.
Zbliżała się piętnasta gdy na parking podjechał czarny dość podniszczony jeep z tak samo mnie nową przyczepą do przewozu koni. W sumie to nawet nie podjechał tylko zatoczył się wykonując przy tym dziwne manewry.
- Nie podoba mi się to - powiedziałam kierując mój wzrok na mamę
- Nie tylko tobie
Bacznie przyglądaliśmy się ludziom wysiadającym z samochodu. Po analizie ich zachowania mogłam wnioskować, że nie byli oni trzeźwi co potwierdziło się gdy znajdowali się parę metrów od nas. Już wtedy było od nich czuć alkohol.
- Dzień dobry - przywitał się mężczyzna próbować udawać, że wcale nic nie wlał za kołnierz
- Dzień dobry - odpowiedziałyśmy
- Gdzie macie naszego.... No.... Konia... - kobieta chwiejnym krokiem podeszła do swojego jak mniemam męża
- Zaraz po niego pójdę - powiedziałam
- Dawajcie nam naszą szkapę - mężczyzna z niewyjasniewyja przyczyn podniósł głos
Dla uniknięcia awantury, która zaraz miała się rozpocząć udałam się do stajni. Po drodze słyszałam tylko podniesiony głos właścicieli Ghost'a i moją mamę która bezskutecznie próbowała ich uspokoić.

- Oni są zbyt pijani... - powiedziała wchodząc do stajni
- I co teraz? - zapytałam głaszcząc srokacza
- Tobias wezwał policję i powinni zrobić z nimi porządek. Jak narazie to on przejął, jak można to tak nazwać, negocjacje - oparła sie o ściankę
- Szjet... Chyba twój plan odnośnie zatrzymania ich Tobiasem nie wypalił - powiedziałam gdy wdarli na korytarz stajni


Kelvin? 
Sorry pomysłu kompletnie nie miałam jak to opisać '-'

794 słowa → 140$

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz