4.02.2019

Od Thomasa cd. Od Taehyunga

W swoim biurze siedziałem już od rana. Obok mnie, w bezpiecznej odległości od dokumentów i komputera, stała ciepła herbata, a ja w spokoju czytałem niezbyt ciekawy artykuł w Internecie. Brakowało tylko, żeby słoneczko świeciło, a ptaszki śpiewały, ale w zimowych realiach było z tym ciężko. Wszelką potrzebną dokumentację już przejrzałem i ułożyłem jak należy. Co pozostało mi do roboty? Herbata i czytanie. Po kwadransie i kolejnym już artykule, stwierdziłem, że wstanę i rozprostuję nogi. Z kubkiem w dłoni podszedłem do okna  i wyjrzałem na pokryte warstwą puchu Horse Heaven. Wszystko ogarnięte było spokojem. Było zbyt spokojnie. Obejrzałem się za siebie  i zauważyłem na półce książkę, której nie skończyłem jeszcze czytać. To zawsze coś. Odłożyłem herbatę na biurko, usadowiłem się w fotelu i pogrążyłem w lekturze. I właśnie wtedy, kiedy wreszcie znalazłem sobie zajęcie, drzwi do biura otworzyły się i zawiało chłodem.
-Szybko! Mamy konia z krwotokiem. – poinformowałam mnie stajenny, wchodząc głębiej do środka. Nie zwróciłem uwagi na kałużę, która postawała pod jego stopami, wstałem na równe nogi i szybko się zmobilizowałem. Ubrałem kombinezon, zabrałem ze sobą niezbędny sprzęt i podążając za stajennym, pobiegłem do stajni koni szkółkowych.
Kuc dartmoor, Aaron, krwawił z nosa, a to może oznaczać mnóstwo schorzeń. Poważnych lub łagodnych. Od razu zacząłem analizować sytuację. Krew płynęła z nozdrzy wartką strużką, jednak niespecjalnie obficie. Poza tym, nie pieniła się, co od razu mnie uspokoiło. Koń zdążył już zakrwawić znaczną część boksu, więc nie wyglądało to najcudowniej. Nie robiło to na mnie wrażenia, musiałem pomóc pacjentowi. Dookoła mnie pojawiło się kilka osób, zainteresowanych całą sytuacją.
-Przeprowadźcie go pod myjkę, będzie łatwiej umyć miejsce zbrodni… - westchnąłem.
Aaron rżał i parskał, rozpryskując krew dookoła. Stałem przed nim góra minutę, ale już wyglądałem jakbym kogoś zamordował. Stajenny, który prowadził poszkodowanego też oberwał kilka razy, więc miałem i partnera w zbrodni. Gdy tylko koń znalazł się pod myjką, odwrócony pyskiem do ściany, pracownik przywiązał go, aby jak najmniej się rzucał. Przyszedł czas przystąpić do akcji. Już wcześniej zanotowałem, że nie czuć przykrego zapachu, który świadczyłby o zakażeniu grzybiczym, jednak wolałem się upewnić. Po zmierzeniu temperatury mogłem wykluczyć już sporo możliwości.
-Kaszlał? – zapytałem stajennego, a on tylko pokręcił głową. Kolejny punkt odhaczony. –Miał dzisiaj jazdę, trening, cokolwiek?
-Nie. Wczoraj też nie. – odpowiedziała jedna z instruktorek, która obserwowała zdarzenie.
Kilka pytań, obserwacji i prostych badań i zarys sytuacji wydawał się coraz jaśniejszy. Tymczasem koń nadal parskał i pokrywał ściany i podłogę krwią. Nie minęło wiele czasu, a przestrzeń wokół niego zaczęła przypominać scenę z horroru. Ja wziąłem się przede wszystkim za zatrzymanie krwawienia. Poleciłem, aby nachylić głowę konia i podłożyć mu pod pysk wiadro, do którego spływać miała czerwona ciecz. Pół godziny później sytuacja była pod kontrolą. Na wszelki wypadek pobrałem próbki, żeby sprawdzić, czy aby na pewno krwawienia nie wywołała infekcja. Gdyby się powtórzyło, musiałbym wykonać dodatkowe badania, tym razem bardziej inwazyjne, ale miałem nadzieję, że to tylko uszkodzenie naczyń krwionośnych w górnych drogach oddechowych.
Wyszedłem ze stajni ze swoim sprzętem, cały we krwi. Stajenny zaczął już walczyć z tą pokrywającą ściany i podłogę. Marzyłem tylko i wyłącznie o prysznicu, bo dostałem nawet w twarz. Krew zaczęła krzepnąć mi we włosach i nie miałem zamiaru wyglądać tak przez cały dzień. Pozostało tylko dotrzeć do gabinetu, najlepiej spotykając jak najmniej ludzi, żeby ich nie straszyć. No dobra. Pod tym względem nie miałem zbyt wiele szczęścia. Chociaż… To raczej chłopak, który na mnie wpadł, miał go dzisiaj mniej. W ostatniej chwili zdążyłem odepchnąć go nieco od siebie, bo inaczej i on miałby ubrania pokryte krwią. Dotknąłem go w mało komfortowym miejscu, bo w twarz i szyję, ale po ściągnięciu rękawiczek nie miałem na dłoniach zbyt wiele pozostałości po zabiegu.
-Przepraszam, nie zauważyłem cię… - mruknął nieśmiało, po czym odwrócił się i spojrzał na mnie. Odskoczył nieco, z przerażoną miną, próbując skonstruować jakieś zdanie. Uśmiechnąłem się szeroko, co musiało wyglądać jeszcze bardziej psychopatycznie.
-Jestem weterynarzem. – powiedziałem, jakby miało to wyjaśniać wszystkie zagadki wszechświata.

Taehyung?
647 słów → 120$

Tom chętnie pogada, tylko niech się potem przebierze i twarz umyje :p

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz