24.02.2019

Od Thejli cd. Kelvina

Gdy Kelvin wychodził ze stajni, ja jak to ja poszłam za nim. Musiała wiedzieć czy srokacz naprawdę będzie mógł tu zostać. Szczerze zdziwiło mnie też to, że mężczyzna pracuje w policji. Patrząc na niego nie powiedziałabym żeby mógł wykonywac taką profesję. Po prostu jak dla mnie nie wyglądał na policjanta.
- Naprawdę on tutaj zostanie? - dopytałam - I.. nie spodziewałam się Ciebie dzwoniąc po policję
- Jeśli nie będzie problemu, to tak - Kelvin zerknął na mnie zatrzymując się kilka kroków dalej - Sprawdzę jeszcze ich adres zamieszkania i po czwartej podjadę do ich domu. Wolę sprawdzić, czy nie mają więcej takich zwierząt. I tak, pracuję w policji, jak widać. Dokładnie wydział kryminalny - wyjaśnił ruszając w stronę swojego samochodu - W sumie jeśli masz czas po czwartej, to będziesz mogła ze mną tam podjechać. Nigdy nie wiadomo, co się zastanie na miejscu - zaproponował chłopak
Zdziwiła mnie ta propozycja. lecz czemu bym miała odmawiać? W końcu i tak za kilka dni kończy mi się umowa w Hill Town, a w związku z tym przenoszę się tutaj, bo i tak mam tu pewną posadę.
- Czemu nie - uśmiechnęłam się
- Będę czekał przed główną bramą - powiedzaił otwierając drzwi swojego auta
Skinęłam głową i pomachałam mu na porzegnanie, gdy ten wyjeżdżał już z terenu posesji. Sama nie wiedząc czemu, gdy samochód zniknął mi z pola widzenia zaczęłam się śmiać.
- Oj nie wiesz jak bardzo będziesz mieć teraz przerypane - otarłam łzy które spływały mi po policzkach w wyniku niespodziewanego wybuchu śmiechu
Zerknęłam na zegarek była godzina dziesiąta dwadzieścia. Zaiste idealny czas na ćwiczenia z moimi wariatami... Gdy miałam już zamiar iść do mich pociech usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości. Wyciągnęłam telefon z kurtki. Spojrzałam na ekran, po czym przewróciłam oczami.
- Jeśli ten półmózg znów do mnie napisze to ma w nos... - mruknęłam chowając komórkę
Jedna wiadomość, a może jednak zepsuć całkiem fajny dzień. Skrótowo mówiąc, pewnien bardzo mądry stażysta z Hill Town obrał sobie za cel zaproszenie mnie na randkę, co stawalo się już nadto irytujące. Z lekkim grymasem na twarzy udałam się do stajni szkółkowej, w celu zobaczenia jak się ma Ghost.
- Jesteś już bezpieczny - powiedziałam opierając się o drzwi boksu
Ogier zastrzygł uszami nie odrywając się od konsumowania siana. Uśmiechnęłam się w duchu, po czym udałam się na poszukiwania Conor'a. Miejmy nadzieję, że chłopak zgodzi się ułożyć srokacza.

- Tu jesteś - powiedziałam podchodząc do chłopaka
- Szukałaś mnie? - brunet popatrzył na mnie przerywając czyszczenie Theze
- Yhm... Kojarzysz tego srokacza, którego znalazłyśmy z Sheeną?
- No... A co? - Con zmarszczył brwi
- Został odebrany właścicielon i Horse Heaven będzie jego nowym domem - powiedziałam jakby to miało jakikolwiek związek z moją prośbą - Jak już zapewne wiesz ogier jest zaniedbany i zapewnie nie ułożony...
- I ja mam się nim zająć? - przerwał mi chłopak odkładając szczotki
- A kto jak nie ty? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie
- Jakbym cię nie znał od dziecka to zapewnie bym powiedział nie... Ale jako, że właśnie się zmany bardzooo długo to spoko - uśmiechnął się
- Wiedziałam, że można na ciebie liczyć - powiedziałam również się uśmiechając - Przyprowadzić go go stajni prywatnej? - zapytałam
- Niech zostanie u szkółkowych. Nie zmieniajmy mu jak narazie otoczenia
- \Wedle życzenia - zaśmiałam się
- Jak narazie spadam bo chce pojeździć Theze, a potem jadę po nowe konie. Ale nie martw się. Wieczorem na pewno znajdę czas dla naszego duszka - chłopak skierował się do siodlarni
- Spoko spoko - powiedziałam kiedy Con przekraczał próg
Gdy chłopak zniknął za drzwiami, skierowałam swe kroki ku swojemu miejscu zamieszkania.

Otworzyłam drzwi. Z wnętrza domostwa udarzyła mnie fala ciepła. Licząc to, ze na polu było gdzieś koło zera stopni, taka nagła zmiana temperatury doprowadziła mnie do niemałego  szoku termicznego. Zresztą jak zwykle o tej porze roku. Tata zwyczajowo oczywiście za bardzo napalił w piecu przez co w środku było wręcz piekielnie ciepło.
- Dexter - powiedziałam gdy tuż koło mojej lewej nogi pojawiła się kulka sierści
Kundelek przywitał mnie radosnym szczekaniem. Rozebrałam się po czym ruszyłam do swojego pokoju.
- Ćwiczyć czy nie ćwiczyć... Oto jest pytanie - zaśmiałam się padając na łóżko
Do czwartej jeszcze sporo czasu, a ja miałam takiego lenia, że nie chciało mi się teraz ruszyć tyłka z domu, a tym bardziej jeździć. Mój mózg wpadł na świetny pomysł ucięcia sobie drzemki. Ustawiłam budzik na trzecią, po czym zasnęłam.

- Tu jesteście - powiedziałam sięgając po glany, które stały tam gdzie je zostawiłam dzień wcześniej, ale jak zwykle o tym zapomniałam
Glany... Oczywiście musiałam je ubrać bo nie byłabym wtedy sobą. Wyjęłam z szafy jakieś przyzwoite spodnie, które nie były bryczesami, oraz bluzę z Morbid Angel. Popatrzyłam na nią. Powoli zaczynałam się zastanawiać czego do jasnej anielki słucham. Wzryszyłam ramionami, kierując swoje kroki do łazięki w celu ogarnięcia swojej osoby, co nie zajęło mi zbyt dużo czasu. Zerknęłam na telefon. Była piętnasta trzydzieści siedem. Po sprawdzeniu godziny schowałam urządzenie do kieszenie spodni. Westchnęłam po czym zabrałam się za ubieranie glanów, co tak prostą rzeczą, będą mną, nie było.
- Głupie buty - powiedziałam wiążąc sznurówki po wygranej batalii - Ale za to bardzo wygodne - zaśmiałam się wstając
Zgarnęłam z biurka aparat. Schodząc po schodach zapakowałam go w pokrowiec, po czym chwyciłam kilka jabłek, pierwszy lepszy kantar z uwiązem i torbę. Wpakowałam do niej powyrsze rzeczy po czym odłożyłam rzeczy na podłogę koło wieszaka na kurtki. Zdjęłam z niego czarnego softshell'a. Ubrałam się, zabrałam manatki i powolnym krokiem udałam się w kieruknu głównej bramy.

- Siamanko - powiedzaiłam otwierajac drzwi samochodu
- Hejka - przywitał się mężczyzna gdy wsiadałam do auta - Po co ci aparat? - zapytał ruszając w stronę miejsca zamieszkania właścicieli Ghost'a
- Na wypadek większej ilości zaniedbanych zwierząt... Chyba przydadzą się jakieś dowody w postaci zdjęć - wzruszyłam ramionami zapinając pas
- W sumie to masz rację - Kelvin uśmiechnął sie - Interesujesz się kryminalistyką? - powiedział najwyraźniej chcąc uniknąc niezręcznej ciszy, która zapewne zapanowałaby w samochodzie i utrzymałaby się aż do czasu, w którym znaleźlibyśmy się przy posadłości pijaków
- Zgadza się - odpowiedziałam w sumie zgodnie z prawdą, chłopak przecież nie musi od razu dowiadywać się, że będzie musiał się ze mną użerać również na komisariacie - W sumie można to te wywnioskować z ksiażek które czytam, a o których rozmawialiśmy wczoraj - zaśmiałam się
- Głupie pytanie
- Nie no... Wszystko lepsze od niezręcznej ciszy - powiedzaiłam - Ciekawe co zastaniemy na miejscu
- Nie mam zielonego pojęcia - mężczyzna wrzucił kierunkowskaz, po czym skręcił w jedną z mniej uczęszczanych dróg
- Mieszkają w lesie? - zapytałam
- Dokładniej to za lasem w małym gospodarstwie. Mężczyzna odziedziczył je po rodzicach, lecz wziął sobie żone alkocholiczkę i sam zaczął pić. Podobno było dużo skarg odnośnie podpaleń lasu właśnie przez te parkę - Kelvin zerknął na mnie
- Coś mi się obiło o uszy. Chyba tydzień temu ktoś oskarżył ich o podpalenie szopy czy coś - powiedziałam
- Yhm - przytaknął mężczyzna - No i  jesteśmy - oznajmił zatrzymując się przed niszczejącym kompleksem zabudowań gospodarczych
- Trochę do przeszukania mamy - powiedziałam odpinając pas i wysiadając z auta
- Myślałem, że gospodarstwo będzie... Mniejsze - chłopak nacisnął przycisk zamykając pojazd
- To od czego zaczynamy? - zapytałam rozglądając się dookoła

(zdjęcie w celu lepszego zobrazowania gospodarstwa)
Znalezione obrazy dla zapytania old farm

- Może stajnia? - zaproponował mój towarzysz
- No to stajnia - westchnęłam kierując się do budynku wyglądającego jakby zaraz mniał się przewrócić
Przekraczając próg budynku uderzył nas potworny zapach stęchlizny.
- Pachnie jakby coś tu zdechło - podsumował mężczyzna wchodząc do wnętrza
- Chciałabym powiedzieć, że się mylisz... Ale spójrz na to - kucnęłam przy ciele nieżyjącego już kucyka - Jak na moje oko nie żyje już gdzieś tydzień - powiedziałam przyglądając się zwłokom, po czym wyciągnęłam aparat i zaczęłam robić zdjęcia 
- Nie wygląda to za dobrze - mężczyzna kucnął koło mnie, po czym przez chwilę patrzyliśmy się na ciało zaniebadnego zwierzęcia - Czekaj... Czy ty właśnie oceniłaś wiek zwłok tylko na nie patrząc? - chłopak po analizie faktów spojrzał na mnie z wyraźnym zdziwieniem
- Yhm - przytaknęłam wstając i kierując się do wyjścia - Będziesz się ze mną musiał użerać jeszcze na komendzie - uśmiechnęłam wychodząc na świerze powietrze 
Zdziwienie malującie się na jego twarzy sprawiało, że chciało mi się śmiać, lecz chcąc zachować opinię normalniej starałam się powstrzymac nagły wybuch śmiechu.
- Znamy się ledwo dwa dni... Nie miałam obowiązku ci mówić - wzruszyłam ramionami przeglądając wykonane zdjęcia
- W sumie... Masz rację - chłopak podrapał się po karku - Ale szczerze mówiąc. Nie spodziewałbym się po tobie pracy w policji 
- Tak samo ja nie spodziewałam się tego po tobie. Czyli  jesteśmy kwita - uśmiechnęłam się patrząc na bruneta
Niezręczną ciszę, która zapadła po jakże nieprawdopodobnym fakcie z mojego życia, przerwał SMS.
- To tu jest zasięg... - mruknęłam wieszając aparat na szyji 
Wyciągnęłam telefon z kieszenii. Patrząc na ekran od razu miałam ochotę rzucić nim gdzieś o jakiś kamień lub coś innego. Westchnęłam i z wyraźnym wkurzeniem malującym się na mojej twarzy schowałam komórkę.
- Coś się stało? - zapytał Kelvin widząc moją nagłą zmianę nastroju
- Nic - wysiliłam się na najszczerszy uśmiech jaki tylko mogłam w tym czasie z siebie wydobyć, po czym dodałam - Musimy do końca przeszukać stajnie... Może będzie tam więcej koni... Widzieliśmy dopiero przedsionek 





Kelvin ^^?
He... Mam nadzieję, że opowiadanie wyszło jako tako ;-;. Za jakiekolwiek zgubione literki przepraszam, aczkolwiek moje palce u prawej ręki są R.I.P [*]

1428 słowa → 380$

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz