3.02.2019

Od Kelvina "Od nowa"

Kilka miesięcy wcześniej.
Współpraca, którą zawarłem z mafią, okazała się być męczarnią. Wpakowali mnie w największe śmieci i musiałem to robić, aby moja rodzina była bezpieczna. Grozili mi, że jeśli czegoś nie wykonam, zabiją ich. Nie mogłem też o tym rozmawiać z kimkolwiek, a tym bardziej ze znajomymi z pracy czy z żoną. Na początku ciężko było mi udawać, że wszystko jest dobrze, lecz z czasem była to dla mnie codzienność. Gdy opuszczałem magazyn mafii, zapominałem o tym, co robiłem przed chwilą i przyjmowałem jedną myśl, że właśnie wyszedłem z pracy. Takie okłamywanie samego siebie bolało, lecz nikt tego nie widział, a może po prostu dobrze to ukrywałem. Ale wiesz, że w tym całym syfie był jeden plus - pieniądze. Jako młody policjant nie zarabiałem zbyt wiele, a ta "praca" po godzinach zdecydowanie pomagała..
Dzisiejszego dnia miałem wolne i chciałem ten czas spędzić z rodziną, przynajmniej taki miałem plan. Gdy zebrałem w sobie siły na rozmowę z Sophie, zadzwonił do mnie telefon. Niechętnie odebrałem połączenie od zastrzeżonego numeru i gdy usłyszałem męski głos w słuchawce,  wiedziałem, że dzień wolny będzie kolejnym dniem pracującym. Nie mając większego wyboru, przyjąłem kolejne zlecenie od gangsterów i opuściłem dom, nim żona zaczęła o wszystko wypytywać. Wsiadłem do prywatnego auta i skierowałem się w stronę magazynu.
Pół godziny później.
W między czasie dostałem rozkaz, aby zjawić się na komisariacie. Ponoć jest jakaś niezgodność w papierach, lecz ton szefa wskazywał na coś gorszego.
- Wiemy, w co się wpakowałeś - powiedział sierżant pokazując zdjęcia mojej drugiej "pracy" - Czemu nas o tym nie powiadomiłeś? - założył ręce na tors.
- Wiem, że powinienem o tym powiedzieć.. - westchnąłem zbierając słowa - Jadę właśnie na kolejne zlecenie. Zbierz grupę antyterrorystów.. mam już dosyć ukrywania prawdy - dodałem zerkając na sierżanta.
- Ale czemu nam o tym nie powiedziałeś, Kelvin?! - oparł się w nerwach o stół.
- Bo nie mogłem! - podniosłem ton - Grożą mi i kontrolują. Gdy się spóźniam, to wypytują i sprawdzają.. Mam rodzinę, rozumiesz? Też ją posiadasz i wiesz, że to jest ryzyko zawodowe, Artur - dodałem naciskając na ostatnie słowa - Nie marnuj cennego czasu, zbierz ludzi i kieruj się za mną - uspokoiłem z lekka wkurzony ton.
- Rozumiem - wyprostował się - Powiedz, czego mamy się spodziewać - dodał podrzucając mi pluskwę z nadajnikiem, po czym wyjaśniłem krótko całą akcję.
W magazynie mafii.
- Znów się spóźniłeś - rzekł guru opierając się o futrynę biura.
- Wiem. Miałem problemy z autem.. - rzuciłem spokojnie i zerknąłem na mężczyznę - Co tym razem? - spytałem chwytając za półautomatyczny karabin.
- Twoje wymówki zaczynają się zapętlać.. Nie ważne - westchnął i podał szarą teczkę - Jutaszi.. Przyleciał z Arabii wraz ze swoją mafią i zaczęli nam przeszkadzać. Weź go kropnij i wybij resztę, jeśli będzie to możliwe - wyjaśnił.
- A co jeśli się na to nie zgodzę? - zamknąłem teczkę i wróciłem wzrokiem na mężczyznę.
- Żartujesz sobie? Nie masz innego wyboru.. Życie Twojej rodziny wisi na włosku - rzekł.
- Nie zrobię tego.
Zamiast usłyszeć złowieszczy śmiech mafiozy, w magazynie rozległ się huk granatów oraz wystrzały z broni palnej. To był koniec. Koniec pracy z mafią.. lecz początek rodzinnych problemów.
Dwa tygodnie później.
- Czemu mi tego wcześniej nie mówiłeś?! - krzyknęła Sophie.
- Rozumiesz, że oni by was zabili? - kontynuowałem w miarę spokojnie - Chciałem was chronić.
- Chronić.. trzeba było się nie pakować w mafię! - rzuciła talerzem w moim kierunku.
- Uspokój się, kobieto! - podszedłem do niej - Każdy z nas popełnia błędy. Skąd ja mogłem wiedzieć, że tak to się skończy?
- Jesteś gliną.. jak mogłeś nie podejrzewać ich o coś? - spojrzała na mnie z czystą nienawiścią w oczach - Ilu ludzi..?
- Mało istot..
- Ilu ?! - powtórzyła z krzykiem.
- Mało istotne do cholery! Ważne, że już się to skończyło.. Że jesteśmy bezpieczni - zapewniłem ją i starałem się choć trochę być spokojny.
- Odejdź.. - rzuciła załamanym głosem.
- Kochanie.. - zbliżyłem się do niej.
- Odejdź ode mnie - odepchnęła na tyle, ile mogła - Nie chcę Cię znać - dodała zdejmując obrączkę ze swojego palca - Jutro wnoszę wniosek o rozwód - szepnęła bezsilnie.
- Nie możesz.. przecież Igor musi mieć rodziców..
- Igor zostaje ze mną. Mam na Ciebie takie argumenty, że powinni wpakować Cię do więzienia - powiedziała nawet nie unosząc na mnie wzroku - Teraz zejdź mi z oczu.
Pół roku później doszło do rozprawy sądowej.
Teraźniejszość. 
Mój syn został przydzielony Sophie, obecnie byłej żonie, zaś wspólny dom został sprzedany, a majątek podzielony na naszą dwójkę. Sąd zrozumiał, że działałem dla dobra rodziny, przez co nie dostałem wyroku pozbawienia wolności, lecz muszę uważać na swoje poczynania,  gdyż wystarczy jeszcze jedna zabawa z mafią i trafiam za kraty na dożywocie, bez opcji wyjścia. Kobieta nienawidzi mnie tak bardzo, jak kochała, zaś syn nadal widzi we mnie bohatera.. oczywiście nie wie o moich problemach. Pomimo tego, uzyskałem pozwolenie na spotykanie się z młodym.. tyle dobrego.
Zmieniłem nazwisko, dom, auto i region zamieszkania. Skierowałem się na wschód, tak samo jak Sophie z Igorem, abym mógł częściej spotykać się z synem. Może nie to samo miasto, lecz około dwie godziny drogi stąd. Zabrałem ze sobą wszystkie rzeczy oraz wiecznego przyjaciela z rodzinnego rancza - Samaela. Bez niego popadłbym chyba w depresję. Przy nowym domu nie miałem na niego miejsce, lecz już wcześniej znalazłem w pobliżu stadninę Horse Heaven, gdzie przyjęto go z otwartymi rękoma. Obecni tam ludzie promieniowali pozytywną energią, przez co na mojej twarzy częściej widniał uśmiech. Śmiech tamtejszych kobiet dawał mi nadzieję, że znów się wszystko ułoży. Rozmowy z członkami stajni działały jak leki przeciwko depresji, zaś jazda w siodle była lepsza niż jakakolwiek inna terapia. Czas zacząć życie od nowa i nie popełniać tych samych błędów. Zaś Igor.. prędzej czy później będzie mieszkał ze mną.
Życie. Rozdział II.

890 słów = 440 $

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz