21.02.2019

Od Kelvina CD Thejli

       Gdy pozostawiłem czystego wałacha w boksie i odstawiłem sprzęt na swoje miejsce, udałem się na miasto po kilka rzeczy, których wcześniej zapomniałem kupić. Wróciłem do, jak zwykle, pustego domu, rozpakowałem zakupy i wskoczyłem pod prysznic, aby później zając się przygotowaniem posiłku. Zawsze mogłem zjeść na mieście, lecz czułem zmęczenie po takim wysiłku, jakim było poranne bieganie, zaś później kilkugodzinna jazda w terenie. Przyznam, że aktywnie spędzony czas jest o wiele lepszy, niż siedzenie za biurkiem z laptopem i przeglądanie starych policyjnych artykułów. Z czasem musiałem przystąpić do spisania i uzupełnienia akt, które wczoraj wziąłem z pracy. W tle włączyłem jakiś film i przystąpiłem do wcześniej wspomnianej czynności.
Wieczór nadszedł szybciej, niż mogłem się spodziewać, a raz z tym przyszło zmęczenie i senność. Przygotowałem się do snu i wystarczyła chwila, bym zasnął w swoim łóżku, niczym małe dziecko.
       Z samego rana ruszyłem na komendę i odłożyłem wczoraj wypełnione akta, lecz za to miałem przygotowane prawie drugie tyle. Nie widząc żadnych poważnych zgłoszeń, do których mógłbym się udać, postanowiłem wypisać choć kilka akt, aby w domu mniej było do roboty. Nigdy nie przepadałem za papierkową robotą, lecz dzięki temu wypłata jest większa, choć na nią nie narzekam.
Koło godziny dziewiątej ruszyłem na patrol wraz z przypisanym mi parterem, a dokładnie Danielem, z którym jeździłem już wiele razy. Wystarczyło nam wyjechać tylko na miasto, a już wleciało kilka zgłoszeń zza miasta. Gdy koło drugiej sytuacja się uspokoiła, pojechaliśmy na jakiś fast food, a jednocześnie przerwę w pracy. Wskoczyliśmy do standardowego baru, gdzie zjedliśmy ciepły, choć nie zdrowy, posiłek i popiliśmy również ciepłym napojem. Chwilę odpoczęliśmy i po zapłaceniu, wyszliśmy na zewnątrz. Wtem patrolowy poinformował nas o awanturze w stajni, w której są osoby nietrzeźwe o agresywnym zachowaniu. Słysząc, że jest to stajnia, w której znajduję się Samael, wsiedliśmy do auta i od razu skierowaliśmy się w wyznaczonym kierunku. Dzięki szybciej reakcji i posiadaniu sygnału policyjnego, gdzie auto nie jest oznakowane, na miejscu byliśmy w kilka minut. Wjechałem na teren stadniny i widząc uszkodzone auto oraz przyczepę do niego podpiętego, wiedziałem, że gdzieś w tej okolicy jest awantura. Ze względu na obecne tutaj wierzchowce, wyłączyłem sygnał i podjechałem bliżej stajni, z której było słychać odgłosy kłótni. Upewniłem się co do broni w kaburze i wysiadłem z pojazdu. Wraz z parterem weszliśmy do środka i uspokoiliśmy awanturników podchodząc do całego zgrupowania oraz rozdzielając mężczyznę od agresywnej pary. Ukazaliśmy swoje legitymację i odpowiednio się przedstawiliśmy, po czym wysłuchaliśmy obu stron. Okazało się, że ogier został znaleziony przez tutejszych i pracownicy postanowili się nim zaopiekować, a w międzyczasie rozesłali ogłoszenia. Pijani oskarżyli ich o kradzież wierzchowca i chcieli wnieść takowe zawiadomienie, lecz gdzie taka dobra stadnina by coś takiego uczyniła. Z resztą koń był mocno wychudzony i zaniedbany, pojazd, którym przyjechała para był zniszczony, zaś oni sami pijani w sztok. Sprawa była jasna - zatrzymać pijanych agresorów. Skutych w kajdanki przekazaliśmy do radiowozu, który wcześniej został wezwany.  Daniel wsiadł do naszego auta aby spisać protokół, zaś ja wróciłem do stajni, w której była Thejla wraz z właścicielką stadniny oraz weterynarz, który zapobiegł rozwojowi akcji.
- Czy Ghost będzie musiał do nich wrócić? - spytała brunetka i zerknęła na srokatego wierzchowca.
- Jest to ich zwierzę, lecz przez zaniedbanie, zostanie im on odebrany - odpowiedziałem - I jeśli nie będzie to problem, zapiszę waszą stadninę jako jego nowy dom - dodałem lekko się uśmiechając.
- Żaden problem Panie Martinez - rzekła Pani Camanera i odwzajemniła gest.
- W takim razie dziękuję za współpracę - zerknąłem na Thejle, której oczy aż błyskały z radości i chyba przez co trudno było jej coś z siebie wydusić - Do zobaczenia wieczorem - dodałem udając się w stronę wyjścia.
Gdy minąłem próg stajni, obok mnie znalazła się Thejla, która najwidoczniej miała jeszcze jakąś sprawę do mnie.
- Naprawdę on tutaj zostanie? - dopytała - I.. nie spodziewałam się Ciebie dzwoniąc po policję - dodała z krótkim śmiechem.
- Jeśli nie będzie problemu, to tak - zerknąłem na brunetkę - Sprawdzę jeszcze ich adres zamieszkania i po czwartej podjadę do ich domu. Wolę sprawdzić, czy nie mają więcej takich zwierząt. I tak, pracuję w policji, jak widać. Dokładnie wydział kryminalny - wyjaśniłem kierując się do auta - W sumie jeśli masz czas po czwartej, to będziesz mogła ze mną tam podjechać. Nigdy nie wiadomo, co się zastanie na miejscu - zaproponowałem spokojnie i zerknąłem na ciemnowłosą kobietę.

Thejla? 
Może na wspólny "patrol"?  ( ͡° ͜ʖ ͡°)



701 słów = 140$

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz